Pokazywanie postów oznaczonych etykietą bazgrolnik. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą bazgrolnik. Pokaż wszystkie posty

piątek, 28 maja 2021

"Bazgrolnik" na poprawę nastroju

Bardzo lubię takie zlecenia. Z celem. Lepiej mi się wtedy szyje i wiem, że to co robię ma sens.
Tak było w tym przypadku - szycia "Bazgrolnika 2". Miał być taki, żeby od samego patrzenia robiło się weselej. 

Jestem pewna, że to się udało, bo sprawdziłam to na sobie.
Zaczęłam go szyć chyba z rok temu. Zaraz po skończeniu "Bazgrolnika 1". Postanowiłam uszyć gotowe małe kwadraty. Takie całkowicie wypikowane, a potem zszyć je. Szyłam to wszystko z myślą o patchworku do mojego domu.

Ale w wakacje przyjechał wnuk i postanowiliśmy wykorzystać część kwadratów do uszycia "Tęczowego deszczu w tęczowym mieście". Do pozostałych kwadratów wracałam często. Zawsze, gdy chciałam zrobić sobie przerwę od jakiejś nudnej pracy albo właśnie poprawić humor.

Jeszcze zimą dostałam taką prośbę: "Aniu, uszyj mi coś wesołego".
Ciach, mach i jest. Wczoraj skończyłam szycie.

 
Tak wygląda z bliska
 


Tak może wyglądać w mieszkaniu:

Jeszcze dwa zdjęcia z szycia.
To częściowo wypikowane kwadraty, jeszcze przed zszyciem:

Tak wyglądały po zszyciu:

Potem naszyłam na patchwork trochę kolorowych elementów, żeby zakryć łączenia kwadratów.
I pikowałam, pikowałam, pikowałam... Żeby było wyraziście, to do pikowania używałam nici Ariadna o grubości 30. Czasem zygzakiem obszywałam bawełnianą włóczkę.

Tak wygląda tył patchworku, zanim zakryłam go dodatkowymi "pleckami" i ukryłam ten bałagan.


Ciężko było. Ale za to teraz jest wesoło :)

Jeszcze wielkość: 100 x 60 cm.
Materiał: wyłącznie tkaniny bawełniane.
Techniki: aplikacje, ścieg satynowy, pikowanie z wolnej ręki.





piątek, 8 maja 2020

Bazgrolnik

Kilka miesięcy temu zadzwonił telefon: czy uszyje pani narzutę na kanapę? Wąską i długą. Właściwie tylko na tę część kanapy, na której się siada.
Ja raczej nie lubię szyć narzut, zwłaszcza takich 2,5 x 2, 5 metra. Szyję na zwykłej domowej maszynie. Takie duże narzuty to duża ekwilibrystyka przy ich pikowaniu.
Ta miała być 240 x 50 cm. Zabrzmiało zachęcająco. 
Kanapa mieszka kilkaset kilometrów ode mnie, więc poprosiłam o jej zdjęcie.
Gdy je dostałam, to zmartwiłam się. Takiej pięknej kanapy nie można niczym przykrywać. Pierwszy raz powiedziałam klientowi: nie, ja tego nie uszyję.
Jednak dałam się przekonać. Dostałam wytyczne: w narzucie mają występować kolory czerwony, zielony i niebieski. Ja od siebie dodałam żółty, bo kanapa jest w kolorze jasnej musztardy ze śmietaną.

Parę tygodni pomysł układał mi się w głowie, a ja szyłam inne patchworki.
Zrobiłam kilka próbek. Na spotkaniu mój klient wybrał tę, na której próbowałam różne ściegi, szycie z wolnej ręki zygzakiem, przyszywanie sznureczków... jednym słowem maszynowe bazgrolenie.

Na początku bardzo się ucieszyłam. Cóż łatwiejszego od bazgrolenia. Zawsze to lubiłam. Gdy jeszcze pracowałam zawodowo, to na moim biurku leżał wielki kalendarz ze zrywanymi kartkami,  na których podczas rozmów telefonicznych zawsze bazgroliłam esy floresy.

Teraz zadanie okazało się jednak trochę trudniejsze.
Trzeba było jakoś sensownie dobrać kolory i kształty tych przypadkowych kawałków tkanin. I przepikować je również z sensem.
Dodatkowo okazało się, że pikowanie zwykłymi nićmi jest za mało wyraziste. Chciałam uzyskać mocniejszy efekt "rysowania" różnymi kolorami. Zrobiłam to na trzy sposoby.
Pierwszy, to obszywanie muliny dość szerokim zygzakiem. To nadawało się do linii o dość prostym kształcie.
Drugim sposobem było pikowanie z wolnej ręki zygzakiem. Tu trzeba było uważać, żeby gęstość zygzaka była mniej więcej jednakowa. Gdy ząbki transportujące tkaninę są opuszczone, to zachowanie stałej gęstości jest dość trudne.
Trzeci sposób, to pikowanie grubymi nićmi. Już kilka razy szyłam takie quilty i wiem, że nici nr 40 często się plączą, trzeba szyć bardzo grubą igłą... Ale warto. Kolory pikowania są mocne. Tak uszyłam większość linii.

Kolorowe łatki naszywałam jedną na drugą ściegiem prostym, a gdy już były mocno przymocowane do podłoża, to obszywałam je ściegiem satynowym, czyli bardzo gęstym zygzakiem.
A potem bazgroliłam sobie kolorowymi nićmi i czasem dodatkowo naszywałam jakieś łatki.

Tak wygląda w całości:


A tak jego poszczególne fragmenty:




 Lewa strona też wygląda ciekawie.



 I jeszcze parę szczegółów.



Obszyłam quilt lamówką, ale schowaną pod spód.


Myślę, że ten bazgrolnik dużo opowiada o mnie. Psychoanalityk miałby duże pole do popisu ;). Miałam ogromny komfort robienia tego, co chcę, który czasem zamieniał się w duże wątpliwości: "ja tak lubię, ale czy to spodoba się właścicielowi?"
Spodobało się. Na razie tylko na zdjęciach, bo oryginał jest w podróży na swoją kanapę.