piątek, 16 sierpnia 2019

Volga Quilt czyli moje wrażenia z wystawy patchworków w Rosji

Już miesiąc minął od czasu gdy wróciłam z Rosji i z festiwalu Volga Quilt, a ja nic o nim jeszcze nie napisałam. To był dla mnie bardzo intensywny miesiąc i ledwie dawałam radę z bieżącymi obowiązkami. Wszystko, co nie było pilne, zeszło na drugi plan.

Na 6 festiwal Volga Quilt do Niżnego Novgorodu zaprosiła mnie Lenka Preobrazhenskaya.
Poznałyśmy się na wystawie patchworków w zeszłym roku w Hiszpanii. Początkowo miałam do Rosji wysłać tylko swoje quilty, ale po chwili zastanowienia się zdecydowałam się na wyjazd. Nigdy nie byłam w Rosji, ani w Związku Radzieckim. Pomyślałam, że taka okazja może się nigdy nie trafić.

Wypakowałam patchworkami dwie wielkie walizki i mogłam ruszać w drogę.
Wyprawa zaczęła się od Moskwy, gdzie Lenka przyjęła mnie bardzo serdecznie w swoim domu. Czułam się z jej rodziną jak u siebie w domu. I szlifowałam rosyjski.
Miałyśmy kilka dni na zwiedzanie Moskwy. Lenka obwoziła mnie po wszystkich atrakcjach.
Pytano mnie o wrażenia. Odpowiadałam tak: ja myślałam, że urodziłam się w dużym mieście - Warszawie. Ale duża, to jest Moskwa. Szerokie ulice, wielkie place i ogromne pomniki spowodowały, że czułam się tam, niemalże jak okruszek. 12 milionów ludzi. Tłok w metrze, korki na ulicach.



Po kilku dniach pojechałyśmy pociągiem do Niżnego Nowgorodu.
Festiwal Volga Quilt pierwszy raz został zorganizowany w pomieszczeniach przylegających do stadiony piłkarskiego zbudowanego specjalnie na mistrzostwa świata w piłce nożnej w 2018 roku. Duże, przestronne. I wystawa duża. Kilka konkursów, mnóstwo quiltów. Pokaz mody patchworkowej, stoiska firm związanych z patchworkami, kilkadziesiąt kursów.







Ja pokazałam 15 swoich patchworków. Byłam jedynym gościem zagranicznym na wystawie. Moje patchworki bardzo się podobały. Dostałam mnóstwo komplementów, zrobiłam sobie setki zdjęć "na patchworkowej ściance" ze zwiedzającymi, opowiadałam w kółko "jak to jest zrobione?" I byłam bardzo, bardzo dumna, że pokazywałam Polskę z dobrej strony.




Poznałam mnóstwo fantastycznych rosyjskich quilterek. Bardzo sympatyczne kobiety, szyjące przepiękne quilty. Mam nadzieję, że nasza znajomość będzie trwała długo.

Poprowadziłam kurs z konfetti quilt. W Rosji ta technika nie jest tak znana, jak u nas. Podobała się. Uczestniczki kursu bardzo zadowolone.

Przed wyjazdem zastanawiałam się, czy powinnam na kursie skorzystać z pomocy tłumacza, ale Lenka i moja koleżanka Tatiana stwierdziły, że mogę śmiało prowadzić kurs po rosyjsku. Tremę miałam jak stąd do Moskwy, bo poza paroma dniami na wystawie w zeszłym roku, to po rosyjsku nie rozmawiałam od studiów!!! Ale dałam radę. Również w innych rozmowach. Często pytano mnie skąd tak dobrze znam rosyjski, a ja dumna odpowiadałam: u nas w Polsce w szkołach tak uczą :)

Na końcu posta podaję link do albumu ze zdjęciami z wystawy. Tutaj pokazuje tylko kilka prac - tych, które zrobiły na mnie szczególne wrażenie.  Jakość zdjęć pozostawia wiele do życzenia. Zamiast aparatem fotograficznym robiłam je telefonem - ładowarka do baterii aparatu została w Moskwie.
W albumie pokazuję zdjęcie patchworku, czasem jego szczegółów a potem tabliczkę z imieniem i nazwiskiem autora. Przy niektórych nie ma tych tabliczek - wybaczcie :).








Jestem bardzo wdzięczna Julii Doncenko, ze zaryzykowała i zaprosiła mnie na wystawę. Julio, gratuluję Ci organizacji Volga Quilt. To wielkie przedsięwzięcie, a Ty i Twoi współpracownicy poradziliście sobie z nim wspaniale.

Oprócz wystawy czekały mnie jeszcze inne atrakcje:
  • zwiedzanie miasta - do niedawno zamkniętego, bo produkowało się w nim czołgi i inne strategiczne urządzenia
  • wycieczka statkiem po miejscu, gdzie Wołga łączy się z Oką
  • zwiedzanie fabryki bombek choinkowych, skąd wyszłam z własnoręcznie namalowana bombką
  • podróż kolejką linową nad Wołgą
  • wieczorne Rosjan i Polki rozmowy ;)





Po kilku bardzo intensywnych dniach wróciłam do Moskwy. I tu znowu niespodzianki. Wśród nich wizyta w domy Galiny Krasnikovej, znakomitej rosyjskiej quilterki, która właśnie przygotowywała się do indywidualnej wystawy w Birmingham. Pokazała nam piękne quilty. Przy każdym kolejnym robiłam coraz większe "och!!". Co ja tam będę więcej pisać - Gala przyjęła moje zaproszenie i niedługo przyjedzie do Polski ze swoimi patchworkami.


Zrobiłam dużo "prywatnych", niepatchworkowych zdjęć.
Lenko, bardzo Ci dziękuję za zaproszenie i gościnę. Tak się cieszę, że mogłam to wszystko zobaczyć :)

Zapraszam Was do oglądania moich wrażeń. W każdym albumie jest około 400 zdjęć.
To są linki do zdjęć:
- z wystawy klik
- z wszystkich niepatchworkowych zajęć klik.

Paw

Jeszcze jeden gotowy panel. Tym razem paw. Moje tylko pikowanie. Świetny przerywnik od innych prac.




Wymiary to 58 x 102 cm.

czwartek, 8 sierpnia 2019

Jeleń z Puszczy Kozienickiej

Dawno nic nie pisałam. Podróżowałam, trochę odpoczywałam...
Kilka dni urlopu w Puszczy Kozienickiej to głównie podróże po okolicach: Lublin, Nałęczów, Kazimierz Dolny i Sandomierz. Jedno miasto ładniejsze od drugiego. Piękne wspomnienia.
Tak było w ciągu dnia, a wieczorami wracałam do jelenia.
Gotowy panel kupiłam w Rosji. Gdy go zobaczyłam, to od razu wiedziałam, że muszę go mieć. Że idealnie pasuje do kolorów, które dominują w moim domu w puszczy. Do wszystkiego: krzeseł obitych tkaniną ze starych dżinsów, narzuty szytej ręcznie i pracowicie przez 3 lata, czy w końcu do mozaiki z maleńkich kafelków, którą kiedyś samodzielnie wykleiłam nad blatem kuchennym. Nawet mój baaaaaaaaardzo stary, jeden z pierwszych patchworków, uszyty z kawałków sztruksu, jest w tych samych kolorach.
Jeleń idealnie pasuje do puszczy za oknem.
I rzeczywiście tak jest. Zobaczcie sami: Tu jest maleńki filmik klik.







To było łatwe szycie. Właściwie tylko pikowanie. Starałam się, żeby były widoczne płatki śniegu, cała ta zawierucha, która jest widoczna wokół jelenia, dlatego wybrałam wzór w "kamienie".

Szczególnie podoba mi się nocą, gdy oświetla go jedna maleńka żarówka :).


Jeszcze wymiary: 100 x 75 cm.

Już niedługo nadrobię zaległości i napiszę o dwóch moich wystawach. W Rosji i w Przasnyszu.