Już dawno niczego nie napisałam na blogu, ale to nie znaczy, że nic się u mnie nie dzieje. Dzieje się nawet za dużo. Od lipca Szkoła Patchworku działa w lokalu "Warszawa Szyje". Kto się przeprowadzał, ten wie, że to spore zamieszanie.
W przerwach między pakowaniem i rozpakowywaniem trochę szyję.
To, co dzisiaj chcę Wam pokazać uszyłam już dwa razy. Ale wcześniej "poznałam" brytyjskiego botanika Johna Edwarda Sowerby, żyjącego w XIX wieku. Tak o nim pisze Wikipedia.
Zachwyciły mnie jego ilustracje - zielniki. A zwłaszcza ta z rumiankami.
Miałam kiedyś zeszyt z zasuszonymi kwiatkami. Przepadł gdzieś podczas kolejnych przeprowadzek, ale sentyment pozostał.
Tak wyglądają moje uszyte rumianki.
A to pierwowzór autorstwa Johna Sowerby.
Parę szczegółów:
Rozmiar tego obrazka to 40 x 50 cm.
To już drugie moje podejście do szycia tej grafiki. Pierwsze rumianki uszyłam pod koniec lutego. Były wielkości A4. Piszę "były", bo gdzieś przepadły. Może tkwią na dnie jakiegoś przeprowadzkowego pudła?
Tak wyglądały. Zdjęcie robione telefonem w nocy. Jedyne jakie mam.
Wciągnął mnie ten przyrodniczy temat. Kupiłam trzy fantastyczne książki.
Razem około 1400 stron starych rycin z kwiatami i warzywami. Będzie się działo.
A ja się zastanawiałam co robisz, co teraz szyjesz... mało Ciebie było ostatnio "tu i tam". Przyroda, temat rzeka, piękny i ciekawy. Mistrzostwo Aniu :) Bardzo mi się podobają rumianki brytyjskiego botanika Johna Edwarda Sowerby w Twoim wykonaniu. Uściski Aniu :)
OdpowiedzUsuńDzięki Jolciu. Ciągle jeszcze remontuję, czyszczę, pastuję... niekończąca się historia ;)
Usuńkocham ilustracje z dawnych zielników -
OdpowiedzUsuńtamtejsze grafiki mają wciąż mnóstwo
retrouroku, tak poruszającego mnie!!!
rumiankowe cudo - CUDOWNIE ORZEŹWIAJĄCE!
Dziękuję Inka. Ja przeglądam książki i przeglądam. Trudno się od nich oderwać :)
OdpowiedzUsuńAniu, ta praca jest po prostu boska! Uwielbiam stare ryciny i od roku przymierzam się do kopii, ale wydaje mi się, że barak mi jeszcze umiejętności ale i też czasu. Dopóki nie spróbujesz, nie dowiesz się...
OdpowiedzUsuńAniu jestem ZACHWYCONA!
Małgorzato, tu chyba największym problemem jest czas. To jest dość pracochłonne. Ale technicznie nie jest trudne.
Usuń