piątek, 9 września 2011

U Hani w Łapiczach

U Hani w Łapiczach było świetnie. Sielsko i anielsko, powolnie, na luzie. Tylko od czasu do czasu dziubnęłam w narzutę, wtedy jeszcze nie skończoną.

3 komentarze:

  1. Taki widoczek,że tylko namalować...Zosia

    OdpowiedzUsuń
  2. Aniu! Właśnie przez przypadek tu trafiłam! Nie wiedziałam, że masz już swego bloga! Super! Będę tu zaglądać i nakręcać się na patchwork!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ach... Jak na obrazie Józefa Chełmońskiego!!!

    OdpowiedzUsuń