Mnie spadające gwiazdy kojarzyły się zawsze z sierpniem i dlatego spieszyłam się żeby ten patchwork skończyć właśnie w sierpniu.
Pierwszy raz widziałam je kiedyś pod Giżyckiem. W Warszawie było za jasno. Oczywiście, że nie myślałam wtedy o szyciu gwiazd. Byłam zachwycona ich widokiem, wiedzą mojego chłopaka na temat gwiazd i chłopakiem też.
Po wielu latach trafiłam na fotografię spadających gwiazd, gdy szukałam inspiracji do kursu "Kosmiczne confetti", który prowadziłam w Szkole Patchworku. Gdy ją zobaczyłam,to już wiedziałam, że bardzo chcę uszyć takie gwiazdy.
Dziś skończone gwiazdy ujrzały światło dzienne.
Jak je szyłam?
Na początku czarny aksamit. Na nim ułożyłam kółka o różnych średnicach, wycięte z białej bawełny przy pomocy plotera ScaNcut firmy Brother.
Ogony meteorów są zrobione z wełny używanej do filcowania. Na wierzchu położyłam czarny tiul. Spięłam tę kanapkę szpilkami, a potem przepikowałam ją na skos, raz przy razie z "wolnej ręki".
Na początku pikowałam białymi, a potem czarnymi nićmi marki Isacord.
Na początku czarny aksamit. Na nim ułożyłam kółka o różnych średnicach, wycięte z białej bawełny przy pomocy plotera ScaNcut firmy Brother.
Ogony meteorów są zrobione z wełny używanej do filcowania. Na wierzchu położyłam czarny tiul. Spięłam tę kanapkę szpilkami, a potem przepikowałam ją na skos, raz przy razie z "wolnej ręki".
Na początku pikowałam białymi, a potem czarnymi nićmi marki Isacord.
Tu jeszcze pikowanie widoczne w trochę innym oświetleniu.
Wełna była kremowa, a nie biała i nie uzyskałam takiego kontrastu na jakim mi zależało. W "międzyczasie" byłam na dużej wystawie patchworkowej (napiszę o niej niedługo) i kupiłam sobie na niej białą farbę do tkanin w sztyfcie. Podmalowałam trochę nią ogony meteorów, żeby były jaśniejsze.
Miałam duży problem z dobraniem tkaniny na lamówkę. Wszystkie czarne
bawełny były szare przy czarnym aksamicie. Trafiłam na batyst. Sprawdził
się świetnie.
Na koniec moje ulubione powiedzonko wieńczące takie opowieści: i już!
A nie. Jeszcze wymiary: 78 x 135 cm.
O rany!!!!! Niesamowite. Aniu jesteś mistrzyni kosmosu:-)
OdpowiedzUsuńDziękuję Anneczko :)
UsuńO rany!!!!! Niesamowite. Aniu jesteś mistrzyni kosmosu:-)
OdpowiedzUsuńAniu, niezmiennie podziwiam Twoją twórczość. Ależ Ty masz wyczucie do tkaniny (i nie tylko)!
OdpowiedzUsuńMario,dziękuję ślicznie. Tak się bawię, bawię... a przy okazji czasem coś fajnego powstanie :)
UsuńMusze powiedziec, ze praca doskonala i Twoje pomysly wciaz mnie zachwcaja..piekna praca z dziedziny"patchwork artystyczny."
OdpowiedzUsuńDziękuję Alicjo :)
UsuńAniu, niby tak prosto... aksamit, na to trochę białych kółeczek i wełna do filcowania... hmmm...? Trzeba jednak to widzieć, zobaczyć oczami wyobraźni. Ty masz tą wyobraźnię, oj... masz! Masz jeszcze doskonały "warsztat patchworkowy"! Pięknie... :)
OdpowiedzUsuńDzięki Jolciu. Próbki, próbeczki, próbunie. Wiesz jak to jest. Czasem, od razu do głowy wpada kompletny pomysł. Rzadko. Ale najczęściej to coś tam podziubię, poprawię, zrobię trochę inaczej. I tak powolutku, powolutku powstaje projekt. I to jest najprzyjemniejsza część zabawy - poszukiwania :). Bo potem to już tylko żmudne wprowadzanie w życie.
UsuńZachwycająca praca!
OdpowiedzUsuńBardzo Ci dziękuję :)
UsuńAniu, od kiedy parę lat temu, po raz pierwszy zobaczyłam Twoje prace, nic się nie zmieniło :D Nadal łamiesz, miażdżysz moje sztywne postrzeganie szycia. Nigdy bym nie przypuszczała, ze można tak i tak i jeszcze tak i to tak cudownie. Ty masz duszę malarza, ogrom fantazji i kreatywności. Gratuluję i życzę dalszych sukcesów i dziękuję Ci bardzo za tak dużą dawkę inspiracji. Nawet jeśli nigdy nie poeksperymentuję to przynajmniej moje horyzonty są szersze :)
OdpowiedzUsuńMałgosiu, bardzo dziękuję. Ślicznie napisałaś. Będę pamiętać, zwłaszcza, gdy przychodzą trudniejsze chwile, bo to bardzo budujący komentarz :)
OdpowiedzUsuń