Szyję, tnę... i ciągle i jeszcze raz, bo bardzo to lubię. Od czasu jak uszyłam w ten sposób swoją pierwszą pracę, a było to mniej więcej rok temu, znalazłam wiele różnych rodzajów "Stitch and Slash" i mam ochotę na coraz to inne eksperymenty.
W niedzielę uczyłam tej techniki na kursie w Szkole Patchworku. Pokażę tutaj jak szyłam różne patchworki - pomoce naukowe :).
Spodobały mi się bardzo patchworki Tima Hardinga. Inspirując się nimi uszyłam, a właściwie chyba jeszcze szyję, bo ciągle trochę poprawiam, taką jesienną impresję.
Jest spora. 115 x 115 cm.
A to kolejne etapy powstawania tej pracy.
Na początku "podobrazie". Przyszyte dość nonszalancko. Wygląda jakby to był inny materiał, ale wynika to z różnicy między światłem dziennym i lampą błyskową.
Następnie paski, cięte na skos, żeby się nie strzępiły, różnych lśniących materiałów przyczepiłam do podłoża szpilkami.
Potem narysowałam na nich kredą poprzeczne linie co 5 cm.
i przeszyłam każdą linię prostym ściegiem.
Kolejnym krokiem było przecięcie naszytych pasków pośrodku, między szwami.
aż do ostatniego kawałka...
I to już koniec.
Może jeszcze doszyję parę pasków, bo niektóre z nich okazały się zbyt wiotkie i opadają odsłaniając za dużo podłoża.
W następnym poście będzie kolejny patchwork "szyty i cięty".
pomysłów to ci nie brakuje - świetny efekt !
OdpowiedzUsuńNiby proste, ale jednak jakoś mnie to przerasta :-)
OdpowiedzUsuńZawsze fascynowało mnie, jak prostota potrafi sama się bronić. To kolejny dowód na to, że cała sztuka tkwi w doskonałym zamyśle / pomyśle :-) Oczywiście warsztat jest bardzo ważny, ale bez idei sam nie wystarczy :-)
OdpowiedzUsuńŚwietna praca :-)
Aniu, piękne chyba ściagnę pomysł i sobie tez takie uszyję, dobrze? pewnie za trzy lata, no może w lato. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNiesamowite !!! Jak ja się cieszę, że tu trafiłam !!!
OdpowiedzUsuń