niedziela, 14 kwietnia 2019

Mandala z Podlasia

Lubię wracać na Podlasie.
To rodzinne strony mojego ojca. mam duży sentyment do Podlasia wiosną.  Zielonych sosnowych lasów, niebieskich rozlewisk rzek, żółtych kaczeńców i jasnej soczystej zieleni. Czasem pojawia się bocian na czerwonych nogach, biało kwitnące ałycze i jakieś takie małe fioletowe kwiatki.
Jadę tam za dziesięć dni. Sprawdzę, czy dobrze zapamiętałam kolory.




Tak zaczynałam.

Pasowała do widoku zza okna.


Szyłam ją techniką konfetti.


Coraz więcej malutkich ścineczków.

 
Środek przykryłam białym tiulem.
A na to, na cały obrazek, położyłam czarny tiul, który potem na środku wycięłam. Po to, żeby został sam biały.


Całość spięłam wszystkimi szpilkami jakie miałam w domu ;)


I wypikowałam ....




 Zawsze pytacie o tiul. Tu go widać.


Duża jest 115 x 115 cm.

Mam ochotę na fioletową. Czy będę czekać aż zakwitną wrzosowiska?

2 komentarze:

  1. Aniu, im jesteśmy starsze tym nasza dawna pamięć silniejsza. Spojrzałaś na to swoje Podlasie przez kalejdoskop pamięci i wyszło to co widzimy na fotografiach, a wyszło jak zwykle pięknie i klimatycznie. Niesamowite jest przenikanie kolorów i głębia obrazu. Choć właściwie nie głębia... jak się spojrzy przez zmrużone powieki to widać wypukłą półkulę.
    Piękne wspomnienie.

    OdpowiedzUsuń
  2. klimatyczne to Twoje Podlasie...

    wrzosowiska kocham i chętnie je
    podejrzę w Twojej interpretacji :)

    OdpowiedzUsuń