Kilkanaście lat temu dostałam kalendarz z obrazami Tona Schultena. Zachwyciłam się jego obrazami. Są takie patchworkowe. Uszyłam kilka patchworków inspirowanych tym malarstwem. Dziś skończyłam kolejny, "Dom na wrzosowisku". Ma 100 x 80 cm, jest uszyty na maszynie.
A tak wygląda obrazek, który uszyłam ręcznie 14 lat temu. 60 x 60 cm.
I jeszcze jeden, sprzed pięciu lat, też szyty ręcznie. Ma 30 x 30 cm.
Super!!! Znowu... :*
OdpowiedzUsuńLove it!! I wish I could read your blog, not only watch.
OdpowiedzUsuńAleż piękne te obrazy... patrzę i wpadam w zachwyt.Cudne barwy no i widać rękę mistrzyni.
OdpowiedzUsuńPiękne!
OdpowiedzUsuńPiękne są wszystkie!!! Ale ten ostatnio uszyty jest dla mnie najpiękniejszy!!!:-) Chyba dlatego, że ma jeszcze więcej pejzażu...
Ostatni lekko surowy, niewygłaskany i nie wymuszony, w moich oczach - NAJPIĘKNIEJSZY.
OdpowiedzUsuńCudne wszystkie. Ręcznie szyte te dwa ostatnie? Podziwiam :)
OdpowiedzUsuńO, to widzę, że Berlin daje kopa - szyjemy, aż iskry lecą :)))
OdpowiedzUsuńSuper te pejzaże!
Podziwiam te szyte ręczne, bo wiesz... ja lubię ręczne szycie :)
OdpowiedzUsuńAniu podziwiam wszystkie Twoje patchworki, są piękne :)
OdpowiedzUsuńPiękne, inspirujące.To ręczne szycie - wspaniała podpowiedź na szycie w miejscach, gdzie nie ma maszyny do szycia, np. działka, łąka, park itp. itd. Poza tym zaczynam dostrzegać również inne walory ręcznego szycia - lekkość jakiej nabiera praca. Serdecznie pozdrawiam i już nie mogę doczekać sierpniowego spotkania przy farbowaniu. Jola
OdpowiedzUsuńPrzepiękne, a te kolory... szok, fantastyczne zestawienia.
OdpowiedzUsuń