Właściwie to nigdy nie szyłam patchworkowych ubrań. Ale już dawno miałam na to ochotę. Do skromnej, kwiecistej sukienki na jutrzejszą dużą uroczystość rodzinną, uszyłam bolerko. Orócz zszywania łatek jest trochę aplikacji z filcu i naszytych sznureczków, wcześniej uturlanych z przędzy wełnianej.
Chyba trochę przesadziłam z pikowaniem ale nie mogłam się oprzeć pokusie płynącej z możliwości mojej nowej maszyny.
A w moim ogródku właśnie kwitnie kolorystyczna kalka bolerka.