wtorek, 31 grudnia 2013

Zapora w Dębem czyli remanentów ciąg dalszy

Ponad miesiąc temu uszyłam już drugą, po Warszawie, mapę.
Tym razem to okolice zapory w Dębem na Narwi. Lubiłam ją szyć, wykorzystałam nowe, fajne pomoce do szycia: flizelinę rozpuszczalną i freezer paper. Ale potem moja miłość do niej odleciała na trochę w siną dal i dlatego nie pokazywałam jej. Już mi przeszło, szyję następna mapę, trzy razy większą niż ta. Pokażę ją za kilka tygodni.
Na blogu Szkoły Patchworku opisałam krok po kroku jak powstawała mapa.
Ma wymiary 52 na 40 cm i jest uszyta z bawełny.


niedziela, 29 grudnia 2013

Zapomniana wiosenna łąka

Koniec roku zachęcił mnie do zrobienia porządków w moich patchworkach.
W tym roku działo się tyle, że mam dwie prace, uszyte jakiś czas temu, których nie pokazywałam.
Tej zimy jest tak wiosennie, że zacznę od drugiej wersji wiosennej łąki, która uszyłam w sierpniu. Pierwszą wersję, taką mini łączkę, pokazywałam na początku sierpnia.
Dzisiaj czas na jej młodszą, ale większą siostrę.


Patchwork ma wymiary 72 x 52 cm.
Opisałam bardzo dokładnie jak go szyłam na blogu Szkoły Patchworku, zajrzyjcie tutaj.
Obydwie wersje łąki powstały z powodu mojego zauroczenia tym obrazem. Niestety nie znalazłam jego autora, mimo, że szukałam przez "wyszukiwanie obrazem" w Googlach. Może strona, na której był została zlikwidowana?


sobota, 21 grudnia 2013

"Luty" Rafała Borcza

Trafiłam kiedyś w internecie na obrazy Rafała Borcza. Są świetne, bardzo lubię takie klimaty. Wyjątkowo spodobał mi się "Luty". To olej na płótnie, ma wymiary 140 x 180 cm, powstał w 2011 r. Bardzo chciałabym go mieć, ale nic z tego, sprzedany. Na zajęciach z szycia krajobrazów Szkoły Patchworku pokazywałam go i zachwycałyśmy się nim razem.


Zabrałam się do roboty i uszyłam ten obraz.
Mój wygląda tak.


Jest dużo mniejszy niż oryginał, bo ma wymiary 52 x 40 cm.
Uszyłam go z jednego kawałka białego batystu, pod który podłożyłam na górze tkaninę w kolorze różowym, a na dole w kolorze niebieskim. Na wysokości linii horyzontu, pod batystem, jest czarny tiul, czasem kilka warstw. Potem wydruk oryginału na flizelinie rozpuszczalnej i precyzyjne pikowanie czarnymi nićmi.
Wyobrażacie sobie jaka miałam tremę, gdy pisałam do Rafała Borcza, czy zgodzi się, żebym swój quilt pokazała w necie. Dostałam bardzo miłą odpowiedź i pokazuję. Popatrzcie jak maluje Rafał, na facebooku znajdziecie jego obrazy.
Mój quilt jest prezentem. Dotarł już do właścicieli i im też się podoba. 
A ja? Już mam ochotę na następny obraz.

poniedziałek, 16 grudnia 2013

Warszawa według Stefka

Mój ośmioletni wnuk Stefek bardzo ładnie rysuje i maluje. Nie jestem oryginalna, pewnie każda babcia tak myśli o swoich wnukach. Stefek narysował Warszawę. Dostałam ten rysunek w prezencie. Opowiadał o nim tak: tu jest babciu Pałac Kultury, obok niego ten duży budynek, wiesz, i jeszcze Stadion Narodowy i niedaleko niego Stadion Legii. Stefek gra namiętnie w piłkę nożną, zna wszystkich piłkarzy, więc oczywiste było, że stadiony są w kolejce zaraz po Pałacu Kultury.
Tak podobał mi się ten rysunek, że go uszyłam i jest głównym elementem poduszki dla Stefka. Myślę, że wnukowi spodoba się, że w ten sposób został projektantem patchworków, a właściwie quiltów.

Przy pikowaniu korzystałam z flizeliny rozpuszczalnej, którą wcześniej naprasowałam na freezer paper i wydrukowałam na niej rysunek w zwykłej drukarce atramentowej. Rysunek po uszyciu ma wymiary 42 x 30 cm, poduszka jest trochę większa. Wokół rysunku jest czarna, a potem amarantowa obwódka, z tyłu poduszka jest amarantowa.

niedziela, 8 grudnia 2013

Eko torba - jesienna łąka

Należę do grupy "Warszawa szyje" na Facebooku. Grupa liczy teraz 606 osób. Dziewczyny wymyśliły zabawę - wymianę, do której zgłosiło się ponad 60 osób. Szyjemy torby i potem wymieniamy się nimi.
Ja uszyłam sporą torbę z szarego lnu.
Na blogu Szkoły Patchworku   znajdziecie więcej zdjęć torby i dokładny opis jak ją szyłam.
Tak wygląda moja eko torba.


środa, 4 grudnia 2013

Joanne Hill i moje kopie jej ptaszków

Już nie pamiętam w jaki sposób trafiłam na stronę Joanne Hill. Jak trafiłam, tak zostałam. W niedzielę dołączyły do mnie Monika i Ania. Razem szyłyśmy obrazki wzorowane na Joanne Hill.
Tak mi się spodobały jej prace, że uszyłam dwa obrazki-kopie. Ale gil, jest już moją interpretacją jej pomysłów. W czasie szycia przyszło mi do głowy sporo pomysłów na uszycie zwierzątek. Będę je wprowadzać w życie, a na razie zobaczcie co uszyłam w ciągu ostatnich trzech dni.


Obrazki mają wymiary: 40 x 30 cm, 26 x 24 cm i ostatni 28 x 25 cm.

sobota, 30 listopada 2013

Gazeta Wyborcza

... a właściwie jej dzisiejszy stołeczny dodatek, napisała o trzech warszawskich zakręconych krawcowych. Irminie Kuźniak, Kindze Kulon i o mnie. W artykule są drobne nieścisłości. Nie pracuję w biurze projektów już od ponad 20 lat, jestem inżynierem sanitarnym a nie budownictwa, a moja patchworkowa Warszawa jest uszyta z jednego kawałka materiału, a nie z wielu skrawków. Ale to naprawdę drobiazgi. Zapraszam do lektury.


środa, 27 listopada 2013

Zawiało zimą

Już nie mogłam doczekać się zimowego widoku. Dzisiaj pierwszy raz zobaczyłam oszronione trawy i drzewa. Jak w bajce.
W mojej pracowni też zapanowała zima. W Szkole Patchworku w najbliższą niedzielę już trzeci raz będziemy uczyć się szyć po łuku, a potem tę umiejętność wykorzystywać w szyciu krajobrazów. Przygotowałam się do tych zajęć i uszyłam mały zimowy krajobraz. Jak to zrobiłam, możecie przeczytać na
blogu Szkoły Patchworku, gdzie będę teraz umieszczać takie opisy. Znajdziecie tam też krajobrazy uszyte przez nasze uczennice. Zapraszam :)



czwartek, 21 listopada 2013

Szkoła Patchworku ma swój blog

Postanowiłam założyć blog Szkoły Patchworku, którą prawie od roku prowadzimy z Marzeną Krzewicką. W ten sposób chcę zrobić jesienne porządki i rozdzielić dwie sprawy.

Dalej na moim blogu będę pokazywać to, co uszyłam i zapraszam Was do zaglądania do mnie. Bardzo lubię czytać Wasze komentarze, dosłownie dodają mi skrzydeł. To niezwykły napęd. Dziękuję za nie bardzo.

Na blogu Szkoły Patchworku mam zamiar opowiadać o tym, co nowego w szkole, a czasem pokazać Wam jakieś ciekawe rzeczy znalezione w sieci. Będę umieszczać tutoriale, albo kierować do takich, które opracowali inni. Pokazuję też to, co uszyły panie na naszych kursach - zajrzyjcie do zakładki "prace naszych uczennic". Znalazło się tam też miejsce na blogi absolwentek naszych kursów.
Mam nadzieję, że spodoba się Wam nowy blog, zapiszecie go w swoich ulubionych i będziecie tam zaglądać równie często jak do moich patchworków.  Zapraszam Was serdecznie.



piątek, 15 listopada 2013

Jak szyłam subiektywną mapę Warszawy / How I've sewn my subjective map of Warsaw

Bardzo Wam dziękuję za miłe komentarze o mojej Warszawie do poprzedniego posta. Chyba żadna z moich wcześniejszych prac nie zebrała tylu pochlebnych opinii.

Thank you so much for all your comments on my Warsaw from the previous post. I don't remember any of my previous works which wuld be so warmly commented.    



Obiecałam, że opiszę jak powstawała Warszawa.
Przede wszystkim bardzo długo dojrzewała w mojej głowie. Kilka lat temu poznałam malarstwo Stefana Parucha. Spodobała mi się seria jego obrazów przypominających mapy. Już wtedy miałam ochotę uszyć Wilanów w sposób podobny do obrazów Parucha. Ale zajęłam się czymś innym.
Teraz już nie było wyjścia. Mój syn zmienił wystrój swojego biura i poprosił, żebym uszyła mu jakiś patchwork do sali szkoleniowej. Myśleliśmy oboje nad projektem. Koncepcje zmieniały się i te zmiany były jedynym stałym punktem tego projektu. Powstawał "w trakcie". A było tak:
  • Często odwiedzam sklepy z "tanią odzieżą" w poszukiwaniu ciekawych materiałów. Tym razem w Kozienicach kupiłam za 5 zł wielki szal z lekko połyskującej wiskozy, chyba indyjski, cieniowany od granatu po turkus. Miał absolutnie szalone kolory, które uspokoiły się po upraniu,
  • Szal był na tyle duży, że mieściła się na nim papierowa mapa Warszawy w skali 1:26 000. Na górze i na dole Warszawy szal jest ciemniejszy, niemalże granatowy a środek Warszawy ma kolor zbliżony do turkusu. Oczywiście zdjęcia pokazują nieco inny kolor..
  • Z mapy wycięłam kontury Warszawy zostawiając mniej więcej jednocentymetrowy zapas papieru.

I promised to show you how I've created my Warsaw.
First of all – it was growing in my head for a long, long time. A few years ago I found the paintings by Stefan Paruch interesting. I liked the „maps” series most. That made me want to create the map of Wilanow which would be similar to his paintings. Many things were more important at that time and I never managed to create it. But this time it was different, I had no choice because it was my Son who needed my help. He was rearranging his office and he asked me to make a map of Warsaw to be hanged in the training room. We were both involved in the process of creating this quilt, there were many ideas and conceptions and the only thing that was constant was change. The map was growing in time.

  • I go to the „second hand” shops to find interesting fabrics very often. One day I found a beautiful scarf in Kozienice. It costed 5 zl, it was made of a slightly shiny, green to turquoise shaded viscose, it was made in India. The colours were absolutely amazing, they dimmed a little after the washing.
  • The scarf was big enough to put a paper map of Warsaw (scale 1:26 000) on it. On the top and the bottom it is rather blue, in the middle a beautiful turquise colour appears. I cut the Warsaw out of the map leaving 1 cm of marigin around it.
  • Z szala, warstwy ociepliny połączonej z czerwonym bawełnianym spodem (mam taki gotowy półprodukt) i papierowej mapy Warszawy zrobiłam "kanapkę" spinając wszystkie warstwy szpilkami,
  • wcześniej wybrałam materiał na Wisłę. Potem wyprułam tę Wisłę ale zdjęcia pokazują ją, więc opiszę jak to z Wisłą było. Kawałek różowego farbowanego materiału położyłam między papierową mapą a turkusowym szalem w miejscu, gdzie była Wisła.
  • I made a „sandwich” using the scarf, batting, the red cotton underside and the map. I pinned all these parts together.
  • Before that I chose the fabric to make the Vistula – even though I ripped that piece of fabric off, you can see it in the pictures so I will write about it. It was a piece of pink, dyed fabric which was placed between the paper map and the turqise scarf just under the printed river.

  • Przyszyłam mapę do szala i podkładu po granicach miasta. Starałam się, żeby ścieg był krótki ale nie zawsze udawało się to zrobić.
  • w ten sam sposób przeszyłam prawy i lewy brzeg Wisły.
  • I sewed the map onto the „sandwich” quilting on the edges of the town. I was trying to make the stitch short, but it wasn't as easy to make as I expected.
  • I stitched the right and the left shore of the Vistula river using the same method
 


  • Oderwałam prawobrzeżną Warszawę wykorzystując perforację papieru na ściegu. Potem oderwałam Wisłę i kawałek lewobrzeżnej Warszawy wzdłuż brzegu Wisły.
  • I tore the right-bank side and the left-bank side of the Warsaw off (it was easy because the map was perforated by the needle on the edge), then I tore the Vistula off.

    • Wycięłam nadmiar różowego materiału wystającego poza brzegi Wisły.
    • I cut the excess of pink fabric off.


      • Przyszyłam brzegi Wisły bardzo gęstym ściegiem okrętkowym (szerokość 5, długość 0,5) chowając wcześniejszy ścieg pod zygzak.
      • I sewed the edges of the river on using the very narrow zigzag stitch (width 5, length 0,5).


        • Pikowałam lewobrzeżną Warszawę szyjąc przez papier po liniach ulic amarantowymi nićmi. Korzystałam ze stopki do cerowania. Uszyłam również granice terenów zielonych oczywiście zieloną nicią i zbiorników wodnych białą nicią.
        • Gdy już uszyłam całą lewą stronę zaczęłam odrywać papier mapy. Czasem perforacja papieru była znakomita i pozbywałam się papieru bardzo szybko a czasem papier rwał się nie tam gdzie chciałam i musiałam korzystać z pęsety a czasem wydłubywać jego resztki szpilką.
        • I quilted the left shore of the river using the amaranth thread. I used the darning foot whih made holes in paper. I also quilted the edges of the green areas with the green thread and the edges of water tanks with the white thread.
        • When the quilting was ready I had to tear the paper off. In some cases it was very easy, but there were moments when I had to take the paper out using the needle or tweezers.


        • Po oderwaniu wszystkich kawałków papieru wypikowałam tereny zielone "lotem trzmiela" zieloną nitką. Właściwie powinnam to zrobić po wystebnowaniu wszystkich ulic, ale już nie mogłam się doczekać efektu.
        • A teraz zabrałam się za Pragę. Przypięłam szpilkami wcześniej oderwaną część mapy. Gdybym miała podczas szycia całą papierową mapę, to byłoby mi bardzo niewygodnie. Z Pragą zrobiłam to samo co z Warszawą lewobrzeżną, czyli uszyłam ulice, tereny zielone, wody. A potem wyskubałam wszystkie papierki. 
        • When I tore all the pieces of paper off I quilted the green areas with the green thread. To be quite honest I should have done that after I quilted the streets, but I couldn't wait to see the result.
        • To quilt the Praga I pinned the part of the map with this part of the town printed on it to the quilt. It was much easier to have the map in pieces. The process was exactly the same as with the left part of town.
         


        • W obydwu częściach miasta świadomie pominęłam tory kolejowe. Jest ich bardzo dużo i uznałam, że zaciemniłyby obraz miasta. Nie zaznaczałam też konturów terenów przemysłowych.
        • Teraz przyszła kolej na pogrubienie arterii komunikacyjnych. Przeszyłam je zygzakiem (znowu 5 na 0,5) w kolorze amarantowym, czyli takim samym jak ulice.
        • Gdy mapa była już prawie gotowa, to uznałam, że różowa Wisła wygląda okropnie, przyciąga wzrok, jest zbyt wyrazista w stosunku do całej mapy i ją wyprułam. Został biały szew, którym zaznaczałam wcześniej brzegi Wisły i po nim przeszyłam brzegi białym zygzakiem o szerokości 3 mm i gęstości 0,5 mm. Oczywiście musiałam poprawić mosty.
        • I skipped the railways in both parts of the town. I didn’t want them to darken the map. I also skipped the contours of the industrial areas.
        • The next thing to do was to thicken all the thoroughfares. I sewed the zigzag stitch (5 x 0,5 mm just like before) on the streets using the amarant thread again - the same one which I used to make the streets before.
        • When the map was almost ready I realised that I didn’t like the pink river at all. It was eye-catching, too saturated, I decided to rip it out. What was left was the white stitch which I made at the begining of sewing, I covered it with the narrow zigzag stitch (3 x 0,5 mm). I also had to sew on the bridges again.


        • Zabrałam się teraz za obszywanie brzegów Warszawy. Na początku wycięłam ocieplinę i spodnią, czerwoną warstwę bawełny wystającą poza granice Warszawy w odległości około 1 mm od tych granic.
        • Nadmiar wierzchniej warstwy (około 2 cm) podwinęłam pod spód i przyfastrygowałam. To był żmudna robota, bo było dużo łuków wklęsłych, gdzie musiałam nadcinać materiał, żeby wierzch dał się podwinąć. Łuki wypukłe nie były takie wymagające, bo szal był dość cienki i można było układać fałdki.
        • obszyłam granice mapy gęstym ściegiem okrętkowym - 7 mm szerokości, 0,55 długości, nici turkusowe. Ustawiłam maszynę na najmniejszej szybkości szycia i starałam się szyć najdokładniej jak potrafię a i tak zdarzyły mi się potknięcia, które potem poprawiałam ręcznie.
        • wcześniej uszyty szew na granicy miasta stabilizował nieco te kawałki, gdzie materiał był po skosie, ale i tak zdarzyło się parę razy, że brzeg był za bardzo pofalowany. W paru miejscach "wdałam " materiał wciągając nitkę w brzeg pod spodem.
        • Przyszła najfajniejsza część pracy, czyli malowanie. Wisła i inne wody zostały pomalowane na biało farbami do tkanin kupionymi w Tchibo. Na Textile Art Berlin w czerwcu kupiłam sobie olejne farby do tkanin w sztyfcie. Wykorzystałam trzy kolory: srebrny do malowania terenów zabudowanych, fioletowy do terenów przemysłowych i zielony do parków i lasów. Srebrnym kolorem pomalowałam też Wisłę, gdy już wysechł kolor biały. Malowałam lekko tylko przyciskając sztyfty tak, żeby farba nie docierała do miejsc, w których znajdowały się szwy. Farby schły dobę.
        • The next step was to make the edges of my map look nice. First thing I did was to cut the batting, and the red cotton underside even, very close to the first stitch which I sewed around the map. I left the top layer just as it was.
        • I used the excess of the top layer (around 2 cm) to tuck it under the map and baste. It was a very arduous work, there were many concave curves and I had to cut the fabric so it was possible to sew the edge.
        • I finished the edges of the map with the edge stitch (7 x 0,55 mm, turquoise thread). I set the machine on the slowest possible sewing speed and I tried to sew as accurate as I could, but I didn’t avoid the inaccuracies which I had to fix by hand.
        • The stitch which was first made on the edge of a map stabilized the layers of fabric. There were places where the fabrics were cut diagonally and that made the edge irregular. In those places I had to pull the thread into the edge so it would look nice.
        • Finally the best part - painting - has begun! All the water tanks and the Vistula River were painted in white. I used the paints which were bought in Tchibo store. When I was on Textile Art Berlin in June I bought myself oil paint sticks for fabric. I used three colours: silver for built-up areas, purple for industrial areas, and green for parks and forrests. When the white colour on the Vistula River dried I painted it again - with the silver paint. I didn’t press the sticks much - I didn’t want the paint to hightlight the stitches. I left the paint to dry fo 24 hours.



        • Pod spód tkaniny przyszyłam ręcznie granatową bawełnianą warstwę maskującą. Gdy już to zrobiłam okazało się, że korzystałam ze starej mapy, na której nie było jeszcze mostu północnego. Nigdy jeszcze nie jechałam tym mostem, to nie są moje rejony i lekką ręką pozbawiłam Warszawę tego mostu. Już nie chciało mi się odpruwać granatowego materiału, więc ta jedna arteria jest też widoczna od spodu.
        • I hand-sewed navy blue cotton masking layer on the back of the map. When I finished that part of work it turned out that the map I initially used as my model didn’t have the North Bridge on it… I have never rode that bridge, it’s in the part of Warsaw I’m rarely in so I simply... forgot about it. I didn’t want to unseam the back layer to fix this oversight and that’s why it is now visivle on the frond and the back side of my map.

          • Zamiast tunelu na górze przyszyłam tylko dwie szlufki. W połowie wysokości pracy jest za to dodatkowy tunel, w który włożyłam płaską drewnianą listwę po to, żeby prawa dolna część mapy nie odginała się od ściany.
          • I sewed two loops instead of the tunnel on the top back side of the map. There is also one additional tunnel in the middle of the map. I put a batten through it to stiffen my Warsaw.

            • Dwoma małymi ściegami, na górze i na dole mapy, zaznaczyłam południk, który przebiega przez Warszawę. Mapa wisi na jednym sznureczku i jest wyważona tak, że południk wisi pionowo.
            • I marked the meridian which goes through Warsaw on the top and bottom of the map - this made it easier to hang the map straight.


            • Myślałam, że to koniec pracy, ale oboje z synem uznaliśmy, że tak na wszelki wypadek, napiszę co to jest i w ten sposób powstała "metryczka" i przy okazji moja reklama. Wydrukowałam ją na kartce A4, przestebnowałam po granicy liter, litery pomalowałam farbą olejną w sztyfcie w kolorze srebrnym, obszyłam całość zygzakiem i podszyłam od spodu granatową tkaniną. Metryczka zawiśnie obok mapy.
            • Just when I thought my work was finished, we realized it that would be better to make the caption of this map. It would also be a good advertisement of my work. I printed it on the A4 paper and quilted the edges of the letters and filled them with the silver oil paint. It will hang next to the map.




            Wiele osób oglądających tę mapę od razu zaczyna patrzeć na swoje regiony miasta. Przyznam, że wpadam wtedy w lekki popłoch, bo przecież nie uszyłam wszystkich ulic. To jest SUBIEKTYWNA mapa Warszawy. Gdybym chciała uszyć dokładną mapę, to robiłabym to chyba rok, a nie półtora miesiąca.
            Oczywiście najłatwiej szyło mi się te rejony miasta, które znam jak własną kieszeń. Gubiłam się trochę na Pradze Północ albo Bemowie. Fajnie było jeździć stopką maszyny, po tych ulicach, po których jeżdżę samochodem albo rowerem.

            Podobała mi się ta praca. Robiłam coś nowego, nigdy nie trafiłam na żaden opis takiej pracy ani na taką mapę, więc przy szyciu "odkrywałam swoje Ameryki". Mam ochotę na dalszy ciąg, ale na pewno zrobię to innym sposobem, może wykorzystam flizelinę rozpuszczalną albo wykombinuję jeszcze coś innego

            Gdy zabierałam się za tę pracę, to miałam ochotę uszyć taką moją Warszawę, zaznaczyć na niej różne ważne dla mnie miejsca, gdzie się urodziłam, gdzie mieszkałam, gdzie pracowałam... Nie zrobiłam tego, ale zawsze jest taka możliwość, żeby w "centrum dowodzenia" dowolne miejsca zaznaczyć szpilkami z kolorowymi chorągiewkami, jak to się kiedyś robiło na mapach sztabowych.


            When people look at my map they start to look for the area they live in. I have to admit that makes me feel a little panicked, because I didn’t sew all the streets which is obvious. This is a SUBJECTIVE map of the city. If I wanted to sew all the details I would be doing it for a year not for a month.

            The parts I know inside out were the esiest to sew, which is rather obvious. It was very exciting to sew on the streets I often go down by car or bike. I was a little lost while sewing North Praga or Bemowo.

            I really enjoyed this work. It was something completely new for me, I have never seen similar patchwork on the Internet or anywhere else. It was like discovering my own america. I want to make more maps like this and try some other methods - for example soluble Fleece. Maybe I will invent my own method?

            When I started to sew this patchwork I wanted to create “My Warsaw” - mark places which are important to me for some reason, places I worked in, lived, place where I was born. I didn’t do it this time but instead of that people who work in my son’s office can put flags in places they find important, just like it was made in the past on the staff maps.

            czwartek, 7 listopada 2013

            Warszawa

            Pod koniec ogólniaka zastanawiałam się, jakie studia wybrać. Starsza siostra mojej przyjaciółki studiowała geodezję i kartografię. Oglądałam mapy rysowane przez Ewę i zachwycałam się nimi. Moja mama, znakomita krawcowa, mówiła, że mam "dryg" do szycia i namawiała mnie na studia związane z projektowaniem ubiorów na ASP w Łodzi. W końcu wybrałam inny kierunek studiów, ale miłość do map i szycia pozostała. Jak się okazuje można je połączyć.
            Od dawna podziwiałam prace Alicji Merett. Podobały mi się mapy uszyte przez nią. Nie chciałam ich kopiować, szukałam własnej drogi. Nie wiem ile jeszcze trwałyby te poszukiwania, gdyby nie mój syn, który poprosił o uszycie mapy Warszawy do jego biura. Oto ona.

            When I graduaded high school I had to choose the faculty to study. The older sister of my friend chose „Geodesy and cartography” and I couldn't stop looking at her drawings and maps. My Mom, who was a tailor, used to say that I am talented in sewing and that I should go to Lodz to study clothing design on Academy of Fine Arts. Long story short I chose a completely different faculty but my love to maps and sewing is still live. As it turned out, one can combine them.
            I have always admired the works of Alice Merett. I loved the maps which she sewed. I didn't want to copy them and I was looking for my own style. I believe I would never find it if my son wouldn't ask me for favour. He needed me to sew a big map of Warsaw to be hanged in his office. This is what I've created:






            To Warszawa w skali 1:26000. Ma 100 cm szerokości i 110 cm wysokości w najszerszych miejscach.
            Jest dość dokładnym odwzorowaniem Warszawy. Oczywiście nie ma wszystkich ulic i parków.
            Miałam mnóstwo zabawy przy szyciu, no bo na przykład myślałam sobie tak: zrobię sobie przerwę, jak skończę pikować Żoliborz. i bardzo mnie korciło, żeby dodać Warszawie kilka nowych mostów albo przedłużyć trasę A2 do wschodniej granicy miasta.... ech, rozmarzyłam się przy tym szyciu, bo byłam urbanistycznym władcą.
            Pojawiły się przede mną zupełnie nowe problemy techniczne. Pierwszy raz skorzystałam z farb olejnych do tkanin w sztyfcie. Musiałam wymyślić też jakiś sensowny sposób powieszenia mapy. Udało się, wisi na jednym sznureczku. Początkowo Wisła wyglądała inaczej, była aplikacją, ale wyprułam ją. Co za określenie - wypruć Wisłę!
            Oczywiście było trudno zrobić zdjęcia. Materiał, z którego uszyłam mapę jest lekko połyskujący, a jego kolor jakoś dziwnie wygląda na fotce.
            Opiszę niedługo jak powstawała Warszawa a dziś tylko skończone dzieło.

            Warsaw is in the scale of 1:26000. The dimensions of this work is 100 cm x 110 cm at the widest points.
            It is quite accurate map of Warsaw. Ofcourse you can't find all the streeets and parks, but I was trying to be very exact when I was making it. I was having a really good time when I was sewing it. I was thinking „As soon as I finish quilting Zoliborz I will take a break” - and then suddenly I wanted to make additional bridge on the Vistula River or make the A2 highway longer... I felt like urban ruler while sewing this map, nothing was impossible!
            I had to face some technical problems which were completely new for me. It was the first time I used the oil paint sticks. I was also looking for the practical method of hanging the map, I wanted to hang it on one string – which I managed to achieve.
            In the first version of the map the Vistula River was an application but I ripped it out. It sounds so weired: to rip the Vistula out!
            It was also hard to take good photos. The fabric which I used to sew the map is slightly shiny, the color looks a little bit different in the photo.
            I am going to give you the step-by-step instruction of how to create this kind of map soon. Today I only post photos of the finished piece of art.

            piątek, 11 października 2013

            Carrefour Européen du Patchwork

            W połowie września byłam na wielkiej wystawie patchworkowej w Alzacji Carrefour Europeen du Patchwork.  Wystawa jest zorganizowana w czterech miejscowościach, w 20 miejscach - kościołach, salach wystawowych, teatrze. Zobaczyłam patchworki z całego świata. Widziałam z bliska patchworki moich ulubionych artystek, niektóre z quilterek spotkałam. 
            Fabia Delise to moja faworytka nr 1. Miałam przyjemność porozmawiać z nią. To niezwykle sympatyczna osoba. Jesteśmy razem na zdjęciu. Pewnie jeszcze nie raz będę pokazywać jej prace. Fabia wykorzystuje tradycyjne techniki patchworkowe, ale robi to w nowatorski sposób. Jej patchworki są eleganckie i jakieś takie "dyskretne".



            Zachwyciły mnie też prace Dimitriego Vontzosa i Iriny Voroniny. 
            Pierwszy raz byłam na takiej wystawie i jestem pod wielkim wrażeniem.
            Pod tymi linkami znajdziecie dwie porcje zdjęć z tej wystawy. Razem koło tysiąca.
            To pierwsza porcja zdjęćto druga. Różnie jest z jakością tych zdjęć, nie można było korzystać z lamp błyskowych, ale i tak postanowiłam pokazać je Wam, może będą inspiracją?
            Przyznam, że po powrocie było mi ciężko zabraćsię do moich rozpoczętych prac, bo dużo brakuje im do tego, co zobaczyłam na wystawie. 

            Już teraz marzę, żeby wrócić tam za rok.

            A teraz dopisek po paru dniach od publikacji tego posta.
            Dostałam bardzo miły list od koleżanki quilterki, która zwróciła mi uwagę na bardzo, bardzo istotną sprawę w moich zdjęciach, a mianowicie brak autorów prac. Miałam spore rozterki, czy dać zdjęcia bez podpisów, czy nie dawać ich w ogóle. Rzetelne zarchiwizowanie tysiąca prac zajęłoby mi znacznie więcej czasu, niż trwała wystawa. Na wystawie jest bardzo dużo osób, nawet zrobienie zdjęcia samej pracy, tak, żeby nie zasłaniali jej inni zwiedzający, jest dość trudne, a prace są często tak duże, że fotografia patchworku razem z tabliczką o jego autorze powoduje, że ta tabliczka jest nieczytelna.

            Zdecydowałam się na pokazanie zdjęć bez autorów prac. Mogłam je zachować tylko dla siebie ale zwyciężyła chęć podzielenia się z Wami różnymi pomysłami, które może wykorzystacie w swoich nowych patchworkach. Mam nadzieję, że spotkam się ze zrozumieniem autorów.


            poniedziałek, 23 września 2013

            Splot Artystyczny

            Na ulicy Śniadeckich 17 w Warszawie zaczyna działać całkiem nowa inicjatywa ludzi twórczo zakręconych. "Splot Artystyczny" jest miejscem, w którym będzie można kreatywnie spędzić czas i zrobić coś własnymi rękami. Oczywiście również patchworki. Zaproszono mnie do poprowadzenia zajęć z szycia patchworków, a ja zapraszam Was na moje i inne zajęcia.
            W "Splocie" będą przede wszystkim zajęcia rękodzielnicze: szycie, haft, robótki na drutach i szydełkiem, ceramika, tworzenie biżuterii, ale również cykle wykładów, m.in. z historii mody, haftu historycznego, projektowania wnętrz, kultury azjatyckiej, teorii sztuki, mody i designu oraz zajęcia samorozwojowe m.in. śpiewu i tańca intuicyjnego. Zapowiada się ciekawie. Po szczegóły zajrzyjcie na stronę www.splotartystyczny.pl.


            poniedziałek, 9 września 2013

            Szycie jest prostsze niż myślisz, naprawdę!

            Na początku tego roku kalendarzowego zaczynałyśmy z Marzeną Krzewicką prowadzenie kursów patchworkowych. Myślałam o tym, jak zachęcić nowe osoby do polubienia patchworkowego wariactwa. Wymyśliłam hasło "Szycie jest prostsze niż myślisz". Ja w to wierzę, bo sprawdziłam. Ale jak przekonać o tym innych?
            Wiele razy pytano mnie, czy na kurs z podstaw patchworku może przyjść ktoś, kto w ogóle, nic a nic, nie umie szyć. Zawsze odpowiadałam, że tak. Teraz mam na to dowody.
            Na zajęciach w ostatni weekend, jedna z pań naprawdę pierwszy raz siedziała przy maszynie do szycia. Zobaczcie co uszyła. To jest poduszka, całkowicie skończona.


            A tak wyglądają prace innych kursantek.







            Dzisiaj na Facebooku dodałam kilka albumów ze zdjęciami prac uszytych na kursach Szkoły Patchworku. Jestem naprawdę dumna. A najbardziej jednak z tego, ile radości sprawia nam ta wspólna zabawa.
            Zapraszam na następne kursy.