sobota, 30 kwietnia 2016

Ulubione kolory mojej ulubionej Panny Młodej

O tym, co uszyję w prezencie mojej ulubionej Pannie Młodej i jej Mężowi myślałam już od roku. Jak zwykle popadałam ze skrajności w skrajność, myśląc raz o bukiecie kolorowych kwiatów zebranych na łące a potem o nowoczesnym czarno-białym quilcie bogato pikowanym.
Problem z podjęciem decyzji polegał na tym, że Panna Młoda od 10 lat mieszka za morzem i ja nigdy nie byłam w jej domu, no bo pokój podlotka, który pamiętałam z dawnych czasów, przecież się nie liczy. Nie wiedziałam jakie kolory jej się spodobają. Chociaż właściwie powinnam się domyślić, bo przecież z jakiegoś powodu jej piękne, długie włosy są rude.
Pomogła mi mama. Pokazałam jej dwa obrazy, które kiedyś namalowałam i wybór padł na ten:











Oczywiście uszyłam go metodą confetti, która pochłonęła mnie ostatnio niemalże bez reszty. "Niemalże", bo na pokazanie Wam czeka coś uszytego trochę inaczej. Tym razem "stitch and slash".

A to jeszcze patchwork razem z jego pierwowzorem, obrazem, który namalowałam kilka miesięcy temu farbami olejnymi. Pokazywałam je razem niedawno na wystawie w Błoniu.

Ciągle jeszcze trwa dyskusja co prezentuje się lepiej: wersja z ławeczką czy bez. Ja wolę bez.




wtorek, 26 kwietnia 2016

Znowu podwójnie, a nawet potrójnie.

Przez kilka tygodni nie pokazywałam swoich nowych patchworków. Szyłam do szuflady.
W sobotę poszły w świat. Dzisiaj o pierwszym prezencie.

Już dawno przymierzałam się do uszycia obrazu, który namalowałam w dwóch wersjach na podstawie zdjęcia.
Pierwsza powstała w październiku 2014 r. na plenerze malarskim w Gościńcu Julinek. To obraz namalowany farbami akrylowymi.


Kilka miesięcy później powstała olejna wersja tego samego drzewa. To ulubiony obraz mojego męża.



Już przy malowaniu pierwszego obrazu miałam ochotę na uszycie go, ale jakoś okładałam to.
Kilka tygodni temu wreszcie zaczęłam szyć. Zerkałam i na zdjęcie i na obraz.



Oczywiście patchwork uszyłam swoją ulubioną metodą confetti.
Bawełna w różnych kolorach, tiule białe, szare, zielone... i szpilki.


Tak wyglądały razem na wystawie patchworków w Błoniu.


A to już patchworkowe drzewo w pełnej krasie.


wtorek, 19 kwietnia 2016

Jesienny bukiet na wiosnę - druga historia tego samego projektu / Autumn bouquet sewn in the Spring - a second story of the same project

Jesienią Bożena Wojtaszek, świetna quilterka i autorka bloga The Textile Cuisine zaprosiła mnie do wspólnego projektu. Namówiła naszą wspólną koleżankę Basię, żeby ta zrobiła jesienny bukiet, które obie z Bożeną miałyśmy uszyć. Ale każda osobno, bez konsultowania się, rozmów o tym, ani mru mru... Technika dowolna. Wymiary obrazka ściśle narzucone 55 x 75 cm. Wyznaczyłyśmy sobie termin, dyscyplinując się trochę.
To moja wersja bukietu.

Back in the Autumn Bozena Wojtaszek, wonderful quilter, the author of the The Textile Cuisine blog, has invited me to her project. She asked her friend Basia to preapare the Autumn bouquet and we were supposed to sew it. We were not allowed to talk about it or consult each other's ideas. We could chose a technique whichever we wanted. The sizes of our quilts had to be 55 x 75 cm.  They had to be finished by the given deadline. 
This is my version of the bouquet:


Pierwszy raz brałam udział w takim eksperymencie i spodobał mi się od razu.
Takie są jego efekty - Bożena zrobiła taki fajny kolaż i na swoim blogu opisała naszą historię nadając jej tytuł Jesienny bukiet na wiosnę.

It was the first time I took part in this kind of project and I liked it a lot.
You can see the final effects of our work below. Bozena made a little collage and published it on her blog together with the short story of our idea. 


Ale po kolei :).
Czekałam na obrazek, którego portret miałyśmy szyć. Gdy go zobaczyłam, to mina mi zrzedła.

You can see the photo of the "original" bouquet below. When I saw it my face thinned.

Tak wtedy napisałam do Bożeny:
"Obejrzałam zdjęcie w telefonie. Pierwsze wrażenie: ale śmietnik! Oczywiście reakcja taka, bo nie mam pojęcia co z tym zrobić. Drugie i trzecie wrażenie z telefonu - ciągle to samo.
Dopiero teraz, gdy oglądam to zdjęcie w komputerze, zaczynam patrzeć inaczej. Ale nie będzie łatwo. Musi się uleżeć. Dzisiaj przeraża mnie ta różnorodność. Może to będzie zaletą i właśnie z tego powodu trzeba będzie ruszyć głową... pokazać nastrój... ech, sama nie wiem."

Układało mi się w głowie dość długo. Działania zaczęłam od tego, że namalowałam obraz, a nawet dwa. Oba farbami olejnymi, pierwszy pędzlem, drugi głównie szpachelką. To były moje szkice do patchworku.

When I saw the photo I wrote Bozena an e-mail:
"I have seen the photo on my phone and I thought: what a rubbish! I had no idea what to do with it. I glanced again - still the same impression. It got better when I looked at the photo on my computer, but still it looked complicated. I have to think it through, give it some time. So many things happen here, so many colours. I am not sure what to think..."
It took me a while to organise thoughts in my head. I painted two pictures before I began the "quilting work". They both are painted with oil paint, to make the firs one I used the brush, to make the other one I used spatula. 




Byłam już bliższa szycia, ale ciągle nie wiedziałam "jak?". Wynajdowałam sobie coraz to nowe problemy. Najpoważniejszy z nich: to nie są moje kolory! Nie lubię szyć w tonacji jesiennej. Najlepiej czuję się w niebieskościach, fioletach, fuksjach. Najchętniej położyłabym się na łące porośniętej firletką poszarpaną, no już ostatecznie niezapominajkami, ale przydałoby się chociaż parę różowych :). W naszym zdjęciu najbardziej pociągały mnie różne odcienie koloru bordo, ale nic a nic kolory pomarańczowy i żółty.

I was closer to the beginning of the process of sewing but one thing didn't change: I didn't know HOW to do it. All I could do was to find another reason to prove how hord and difficult this quilt would be. "These are not MY colours" was the main one. I don't like the Autumn colours, I prefer to work with purples, blues, fuchsia. I liked the bordo tones but not the orange or yellow ones. 

Nie wiem jakie byłyby losy tego obrazka, gdyby nie termin, który sobie narzuciłyśmy. Nie chciałam zawieść Bożeny.
Gdy wreszcie zabrałam się do pracy, wszystko poszło błyskawicznie.
Tym razem zaczęłam od końca. Miałam ciekawy materiał na ramkę. Przypominał gruby, szary jedwab. 
Mam w pracowni białą kanapę, to na niej gromadzę tkaniny, które potem wykorzystuję w projekcie. Oczywiście wybieram ich dużo za dużo i mogłabym z nich uszyć dwadzieścia takich obrazków. Zawsze jest tak samo i nie umiem tego zmienić. A potem selekcja. Które tkaniny wykorzystam na pewno, które pasują do siebie, które trzeba trochę zmienić, nakładając na nie warstwę kolorowego tiulu. To najprzyjemniejszy moment w całym szyciu. Teraz też tak było.
Obraz uszyłam metodą confetti. Niektóre kawałki tkanin są całkiem spore. To głównie bawełna, ale są też kawałki tafty i jedwabiu. I oczywiście tiul w różnych kolorach.

I am not sure if I would sew this quilt if not the deadline we promised to finish it by. I didn't want to disappoint Bozena.  
When I finally got to work it turned out to be easier than I thought. What I begun with was... the edging. It looked like a thick, gray silk.
I have a white couch in my workroom and this is the place where I put all the fabrics which I'm planning to use in my project. And then the selection begins. It was no different this time, there were too many pieces on the couch, I could quilt twenty bouquets if I had to. It's always like this and I can't change it. And to be honest this is one of my favourite parts of the process of creating.
I quilted the flowers with the confetti method. Some of the pieces fo fabrics are quite big. Mostly it's the cotton but also silk and tafta. There is also some tulle.  





Bawiłam się znakomicie. Byłam bardzo ciekawa tego, co uszyła Bożena. Obiecałyśmy sobie, że nasze obrazki pokażemy razem. I tak się stało. Na razie w sieci, ale może kiedyś w realu?
Właśnie zaczyna się kwiatowy sezon :). Bożena, szyjemy następne bukiety?

I enjoyed this work. I was also very curious of Bozena's quilt. We promised each other that we would show both of our quilts at the same time. It's only on-line now, but maybe some day it will be possible to put them on one wall next to each other?
The flowers season has just begun. Bozena, are we making another bouquet? :)

środa, 13 kwietnia 2016

Kosmos na Mazowszu, czyli o wystawie obrazów i patchworków w Błoniu

Chyba nigdy, no może z małymi wyjątkami, nie pokazywałam tu swoich obrazów. Tym razem okazja była szczególna.
W niedzielę, w Centrum Kultury w Błoniu był wernisaż wystawy obrazów moich kolegów z sekcji malarskiej Uniwersytetu Trzeciego Wieku w Błoniu i moich patchworków i obrazów.
Pokazałam kilkanaście najnowszych patchworków. Ale zanim o nich, napiszę jak było...

Przygotowania do wystawy trwały od dawna, ale dla mnie były wyjątkowo przyjemne.  Panie z naszego Uniwersytetu i Centrum Kultury zadbały o wszystko. Przygotowały plakaty, ulotki, zaproszenia, informację na stronę www, wieszały patchworki, zrobiły tabliczki z nazwami prac, zadbały o prezentację patchworków puszczaną z rzutnika, przygotowały poczęstunek.... Tak komfortowo, to ja jeszcze nie miałam na żadnej wystawie. Bardzo Paniom dziękuję :)


Na niedzielnym wernisażu było bardzo uroczyście i bardzo sympatycznie,  w gronie przyjaciół, rodziny i sąsiadów.
Centrum Kultury w Błoniu jest nowiutkie i ma piękną salę taneczną. To w niej rozgościły się nasze obrazy.



Zaczęło się nieco oficjalnie...







Wszystko było pod kontrolą... i z lewej strony i z prawej.



Powiedziałam parę słów o sobie, a Marysia nagrała nawet mini filmik.
Przyszło mnóstwo gości, przyjaciele, rodzina, sąsiedzi, uczennice ze Szkoły Patchworku. Byłam pod wrażeniem, że jechali czasem więcej niż 100 km, żeby być na tej wystawie.












Miałam okazję, żeby trochę opowiedzieć, jak powstają obrazy szyte metodą "confetti"...


a także pochwalić się duetami: obraz-patchwork.

Tu jestem z moją nauczycielką malarstwa, Anią Sobierajską.



Z jej wsparciem i zachętą maluję obrazy, które są potem bazą do uszycia patchworków.






Cieszyłam się, że pierwszy raz mogłam zebrać w jednym miejscu kilka moich kosmicznych patchworków. Były najnowsze Pierścienie Saturna i świeżutka jeszcze Mgławica Trójlistna Koniczyna, a także Grawitacja, Szalejące Planety i niemalże komplet Słońc.
Mam zamiar powiększać ten mój kosmos i może w przyszłości zrobię wystawę jednotematyczną?

Moi koledzy malarze na wystawie pokazali świetne obrazy. Część z tych obrazów od razu znalazła kupców!









Bardzo dziękuję Marysi, Włodkowi i Gienkowi za robienie zdjęć.
Tutaj znajdziecie dwieście zdjęć z tego wernisażu.
Właścicielom patchworków dziękuję za ich wypożyczenie. Bez Was nie byłoby tej wystawy :).

Takie wystawy są zawsze fantastyczną okazją do spotkań. Szkoda tylko, że wernisaż zawsze tak szybko mija. Na szczęście wrażenia zostają na długo. Grzejemy się potem nimi, gdy dopadają nas chwile zwątpienia, czy to co malujemy albo szyjemy ma sens?

Dziękuję Wam, że przyjechaliście, że byliście ze mną w takiej ważnej chwili. Że jeszcze raz, tak mocno, poczułam Waszą przyjaźń i sympatię.