Ten projekt ma długą historię. Zamówiła go moja koleżanka. Dwie narzuty na dwa łóżka.
Zaczęłyśmy rozmawiać o nim w 2014 roku! Do konkretów przeszłyśmy rok temu.
Pierwsza narzuta powstała w czerwcu tego roku (klik) I od tamtej pory intensywnie myślałam o narzucie dla żeglarza. Przejrzałam dziesiątki obrazków z żaglówkami, różami wiatrów i innymi marynistycznymi akcesoriami.
Efekt jest taki.
Z wszystkich inspiracji najbardziej przemówiły do mnie obrazy pana Macieja Leśniaka - krakowskiego malarza (klik)
To jeden z nich - "Regaty"
Oczywiście wygląd żaglówek bardzo uprościłam i dostosowałam do patchworkowych potrzeb.
Wybrałam tkaniny...
Zrobiłam próbki...
I na prośbę koleżanki zmieniłam kolorystykę. Zamiast koloru brązowego pojawił się czerwony. Zrobiło się weselej.
Nie miałam jakiegoś przygotowanego wzoru żaglówki. Każdą szyłam oddzielnie.
Na początku listopada miałam już zszyte dwie części narzuty. Tak powiewały na wietrze pod moim domem - zobaczcie krótki film (klik)
Bardzo ładnie prezentowały się pod światło.
Pikowałam oddzielnie dwie części narzuty, a potem je zszyłam i ponownie wypikowałam okolice zszycia części. Chorągiewki doszyłam jako aplikacje z ostrymi brzegami.
Jedna z łódek dostała imię właściciela :)
Jeszcze fotka z najmłodszym "dzieckiem" i machnięcie ręką na pożegnanie.
"Robótka" jest spora. Ma 200 x 220 cm. Pikowanie na zwykłej domowej maszynie było pewnym wyzwaniem. Wybrałam do pikowania prosty wzór w nieregularne fale. Jak to na jeziorze :).
Wczoraj jedno ze zdjęć narzuty pokazałam na Instagramie. W ciągu doby polubiło je prawie 700 osób. Takiej popularności nie miał do tej pory żaden z moich patchworków. Ciekawa jestem, czy Wy też go polubicie? Najbardziej czekam na najważniejszą dla mnie opinię - Tomka.