Bardzo lubię takie zlecenia. Z celem. Lepiej mi się wtedy szyje i wiem, że to co robię ma sens.
Tak było w tym przypadku - szycia "Bazgrolnika 2". Miał być taki, żeby od samego patrzenia robiło się weselej.
Jestem pewna, że to się udało, bo sprawdziłam to na sobie.
Zaczęłam go szyć chyba z rok temu. Zaraz po skończeniu "Bazgrolnika 1". Postanowiłam uszyć gotowe małe kwadraty. Takie całkowicie wypikowane, a potem zszyć je. Szyłam to wszystko z myślą o patchworku do mojego domu.
Ale w wakacje przyjechał wnuk i postanowiliśmy wykorzystać część kwadratów do uszycia "Tęczowego deszczu w tęczowym mieście". Do pozostałych kwadratów wracałam często. Zawsze, gdy chciałam zrobić sobie przerwę od jakiejś nudnej pracy albo właśnie poprawić humor.
Jeszcze zimą dostałam taką prośbę: "Aniu, uszyj mi coś wesołego".
Ciach, mach i jest. Wczoraj skończyłam szycie.
Tak może wyglądać w mieszkaniu:
Jeszcze dwa zdjęcia z szycia.
To częściowo wypikowane kwadraty, jeszcze przed zszyciem:
Tak wyglądały po zszyciu:
Potem naszyłam na patchwork trochę kolorowych elementów, żeby zakryć łączenia kwadratów.
I pikowałam, pikowałam, pikowałam... Żeby było wyraziście, to do pikowania używałam nici Ariadna o grubości 30. Czasem zygzakiem obszywałam bawełnianą włóczkę.
Tak wygląda tył patchworku, zanim zakryłam go dodatkowymi "pleckami" i ukryłam ten bałagan.
Ciężko było. Ale za to teraz jest wesoło :)
Jeszcze wielkość: 100 x 60 cm.
Materiał: wyłącznie tkaniny bawełniane.
Techniki: aplikacje, ścieg satynowy, pikowanie z wolnej ręki.