Pokazywanie postów oznaczonych etykietą na ścianę. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą na ścianę. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 9 listopada 2021

Powtórka z szaleństwa

Cztery lata temu uszyłam pierwsze "Czerwone szaleństwo" (klik).
Bardzo lubiłam zarówno proces szycia jak i efekt ale patchwork poszedł w świat i zostało mi tylko wspomnienie.
Tegoroczna kolorowa jesień i czerwono-zielone liście dzikiego wina zachęciły mnie, żeby znowu poszaleć. I tak powstało "Czerwone szaleństwo 2". Uszyte tą samą techniką, czyli stitch and slash, która pozwala na takie trochę malarskie traktowanie tkaniny.

To zbliżenie fragmentu.
 
Dzikie wino na moim płocie zainspirowało mnie do uszycia tego patchworku.

 
Tak może wyglądać we wnętrzu ;)
 
 
Patchwork ma rozmiar 110 x 100 cm.
Uszyłam go głównie z bawełny ale jest też sporo tkanin lśniących, pięknie odbijających światło, również to padające z kominka.
 
Często mówicie mi, że żadne zdjęcia nie oddają urody moich patchworków. Trzeba je zobaczyć na żywo. Też tak uważam. Niebawem będzie ku temu okazja.
Ten patchwork będzie dekoracją stoiska firmy OLFA Polska (klik) na targach Fast Textile (klik) w Nadarzynie pod Warszawą od 1 do 3 grudnia 2021 r.  Zapraszam Was bardzo serdecznie do odwiedzenia tego stoiska - ma nr C1.207_B. OLFA zapewnia, że będą tam czekać na Was niespodzianki.
Do zobaczenia w Nadarzynie :)



piątek, 23 lipca 2021

Sezon na śliwki rozpoczęty

Sezon na śliwki już się zbliża. U mnie już właściwie się zaczął.
Dziś skończyłam śliwkowy patchwork. Pokazywałam już jego fragmenty, a dzisiaj jest cały.

Ma 105 x 105 cm.
Uszyłam go metodą confetti.

Ten fragment posta jest dla tych wszystkich, którzy lubią patchworkową kuchnię.
Zaczynamy od kanapki: na spodzie bawełniana surówka, cienka ocieplina bawełniana, a na wierzchu czarny aksamit.

Na aksamicie ułożyłam sobie kawałki tkaniny bawełnianych o kształcie przyszłych śliwek. I listki z zielonej tafty.

Pocięłam tkaniny na małe kawałeczki.

  

I wysypałam je na wycięte wcześniej śliwki.

Teraz całość przykryłam czarnym tiulem i wypikowałam ale tylko tam, gdzie były śliwki. 

 A potem wycięłam czarny tiul z miejsc, gdzie nie było śliwek, odsłaniając w ten sposób czarny aksamit.
Nie podobały mi się kawałki tafty, które miały być liśćmi, więc też je wycięłam i naszyłam inne liście, z bawełny, przykrytej tiulem.



Ten patchwork jest bardzo, bardzo gęsto wypikowany. Chyba jeszcze nigdy nie robiłam takiego gęstego pikowania, ale tu zależało mi na ładnym cieniowaniu kolorów i robiłam to nitką. Tak wygląda lewa strona.

 
 
Zapikowałam ten patchwork "na blachę".
Ręczne przyszywanie lamówki podwiniętej pod spód, było nie lada wyzwaniem.
 
Jeszcze parę szczegółów - tak śliwki wyglądają z bliska.
 

 
 




Ostatnio trafiają mi się trudne i pracochłonne projekty. Ten też był taki. Szyłam go na zamówienie. I pierwszy raz w życiu przy szyciu patchworku zwątpiłam w swoje umiejętności. "Nie uszyję tych śliwek, nie umiem" - powiedziałam mojej przyjaciółce - patchworkarze, a ona na to: "No nie! Kosmos machnęłaś, śliwki też umiesz! Nie zgadzam się koniec kropka pl".
Miała rację :)

piątek, 10 kwietnia 2020

Zamieszanie na trzy Anie. I jedną Basię.

To będzie długi post. Dla tych, którzy nie szyją patchworków może być nudny. Dla szyjących, mam nadzieję, ciekawy.
Rzadko prowadzę kursy patchworkowe, a teraz z powodu pandemii koronawirusa jeszcze rzadziej. Niech ten post zastąpi mój kurs nauki szycia metodą konfetti. Opiszę w nim, jak szyłam ten obraz.











A początek był taki.
Pierwsza Ania (Sobierajska) maluje piękne obrazy. Zapraszam do galerii Ani. Ania prowadzi zajęcia malarskie w Uniwersytecie Trzeciego Wieku w Błoniu. Chodziłam na na nie kilka lat.
W listopadzie ubiegłego roku Ania zaprosiła nas na wernisaż swojej wystawy w Milanówku. Pokazała na nim piękne obrazy, a mnie, czyli drugą Anię - Sławińską, szczególnie zachwycił ten.



Wyróżniał się spośród innych sposobem malowania.
Od razy przyszedł mi do głowy pomysł, żeby kupić go w prezencie dla trzeciej Ani. Trzecia Ania razem z mężem właśnie kończyli budowę swojego domu i niebawem mieli się do niego przeprowadzić. Pomyśleliśmy z mężem, że to będzie świetny prezent do ich nowego domu. Kupiliśmy.
Od razu porozmawiałam z autorką obrazu, że spróbuję go uszyć. Ania Sobierajska zgodziła się od razu. Prezent został wręczony i ku naszej radości spodobał się trzeciej Ani i jej mężowi.

Wcześniej zrobiłam obrazowi bardzo dużo zdjęć, ale okazało się, że będzie mi łatwiej szyć patchwork wg oryginalnego obrazu, więc go pożyczyłam. Myślałam, że pożyczam na kilka dni, a tu z powodu pandemii koronawirusa przeciągnęło się to do kilku miesięcy.

I zabrałam się do roboty.
Na początku wybrałam tkaniny w kolorach występujących na obrazie. Najczęściej jednobarwne.



Potem na "kanapce" (od spodu warstwa tkaniny, potem ocieplina bawełniana i warstwa białego cienkiego batystu) zaczęłam układać tło z kolorowych pasków tkanin.


Pasków było coraz więcej, aż pokryły całą powierzchnię.


Teraz przyszedł czas na "malowanie" kwiatków. Na początku większymi plamami.


A potem coraz mniejszymi kawałkami tkanin



I coraz więcej okruszków....




Można byłoby jeszcze długo układać te drobiazgi... Ja w tym momencie uznałam, że trzeba skończyć..


I przykryłam obraz dwoma kawałkami tiulu. Na górze obrazu tiul jest jasnoniebieski a na dole ciemnozielony.
Wszystkie warstwy spięłam dziesiątkami szpilek.




A potem pikowałam "z wolnej ręki" nićmi Isacord w różnych kolorach.

Jeszcze o wykończeniu. Zwykle robię lamówkę. Teraz też jest, ale od spodu patchworku. Przyszyłam ją ręcznie szyjąc specjalnie tak, żeby było widać to szycie, żeby powstała taka trochę stębnówka.

Patchwork ma wielkość 110 x 110 cm. 


Pokazałam obrazek na Facebooku. "Powisiał" tam parę minut. Zobaczyła go Basia. I teraz jest jej.
Tak się prezentuje u Basi w domu.


Może też wisieć na innej ścianie.


Tak wyglądają razem - obraz i patchwork.


Miał być też dalszy ciąg tego "zamieszania", a mianowicie wspólna wystawa dwóch Ań, Sobierajskiej i Sławińskiej. Obrazów i patchworków. W Centrum Kultury w Błoniu, w czerwcu 2020 r.
Musimy poczekać na lepsze czasy.


środa, 11 grudnia 2019

Abstarkcyjnie z kory ugandyjskich drzew czy może "Deszcz w Cisnej"?

Zachwyciła mnie ta kora. Pisałam o niej  tutaj.
Ale napiszę jeszcze raz.
To kora z drzew z Ugandy. Proces jej pozyskiwania jest objęty patronatem UNESCO pod nazwą "Ugandyjska Tkanina z kory".
Materiał składa się z włókien celulozy. Ma niesamowite właściwości. Więcej informacji znajdziecie tutaj https://www.facebook.com/kyambalo
 i tutaj http://www.kyambalo.com. 

Wiele osób pyta mnie, czy można ją kupić. Oczywiście można! Telefonujcie, piszcie maile. Kontakty są podane na stronie www i na Facebooku.

Z kory uszyłam już jeden patchwork, a teraz przyszła kolej na następny. Chciałam w nim pokazać, jakie możliwości daje kora, takie charakterystyczne tylko dla niej.


Obraz ma wymiary 75 x 75 cm. Gdy wrócę z urlopu do domu, to postaram się o jakąś przyzwoitą oprawę obrazka. Może tym razem to będzie drewniana rama?
Gdy zaczynałam szyć ten obraz, to moim zamiarem było uszycie abstrakcji, a gdy go skończyłam, to bardzo mi się kojarzy z "Deszczem w Cisnej". Lubię i Cisną i piosenkę śpiewaną przez Krystynę Prońko. W Cisnej byłam wiele razy. Tylko raz nie padał deszcz, ale to był początek lata.

Jeszcze trochę szczegółów, na których widać korę z bliska.












Tych z Was, których interesuje jak ja to szyję, zapraszam do drugiej części wpisu. Tu pokazuję kroczek po kroczku ja powstawał obraz.

Miałam do dyspozycji takie kawałki kory.





Narysowałam sobie kompozycję na kawałku brązowej bawełny.
I zaczęłam do niej przyszywać różne kawałki kory.
Oczywiście to pikowanie z wolnej ręki.
Zwykle do takiego pikowania używam nici Isacord. Tym razem, wyjątkowo były to nici firmy Ariadna, bo Isacord był za lśniący do matowej kory.
Kawałki najczęściej odrywałam, a nie cięłam, bo w ten sposób można uzyskać bardzo ciekawą strukturę i kolorystykę kory.
I tak kawałeczek po kawałeczku.

 
Na pierwszym obrazku materiał jest trochę pomarszczony, Wynika to z tego, że przyszywałam mokrą korę, bo jest wtedy miękka i łatwiej z niej ułożyć różne kształty. Gdy wyschła, skurczyła się trochę i nieco ściągnęła tkaninę. Nie przejmuję się tym, bo i tak na zakończenie pracy mam zamiar lekko zwilżyć obrazek i naciągnąć go na drewnianą ramkę.

 






Gotowy obrazek przyczepiłam do ściany mojego "domu pracy twórczej".
Słońce trochę świeci na niego przez gałęzie sosen i rysuje dodatkowe, kolorowe plamy.




Następny patchwork już czeka. Też będzie "organiczny", ale zupełnie inny :).