poniedziałek, 23 października 2017

Aplikacja odwrócona - ekskluzywne ręczne szycie

Wczoraj pierwsze panie uczyły się szyć metodą aplikacji odwróconej stosowanej przez firmę Alabama Chanin do szycia ubrań.
Prowadziłyśmy go razem z Tatianą Dąbrowską i oczywiście obie miałyśmy tremę. Jak mnóstwo wiadomości przekazać w tak krótkim czasie? Jak szybko uszyć coś tą techniką. I to tak, żeby skończyć?
Na to, żeby uszyć ubranie, miałyśmy trochę za mało czasu, bo wszystko szyłyśmy ręcznie. Miałyśmy tylko 6 godzin, a nie kilkadziesiąt. Ale i tak udało nam się przejść przez wszystkie etapy "produkcji" i uszyłyśmy okładki na zeszyty. Wszystkie uczestniczki kursu wyszły z niego z zeszytami z własnoręcznie zrobionymi okładkami. Będą w nich mogły notować swoje "szyciowe" pomysły.






Ten kurs nie powstałby, gdyby nie umiejętności i wiedza Tatiany Dąbrowskiej, to ona dzieliła się z nami swoją wielką wiedzą na temat aplikacji odwróconej.
Tutaj Tatiana pokazuje jak korzystać z plotera tnącego bardzo pomocnego w tej technice.



I jeszcze parę migawek z szycia

















Teraz zima nam nie straszna. Mamy co robić. Fotel, lampa, gorąca herbata, ulubiona muzyka i szyjemy :)

Dostałam już wiele pytań: kiedy następny taki kurs. Następny 18 listopada, ale już wszystkie miejsca są zajęte. Są jeszcze wolne miejsca na kursie 25 listopada. Więcej szczegółów znajdziecie tutaj. 


Zapraszamy :)



środa, 18 października 2017

Motylem byłem....

... ale już nie jestem ;). Za to zdjęcie, które zrobił mi mój mąż, przypomniało mi dawne czasy.
Jednak to nie ja, a moja nowa bluzka ma być bohaterką tego posta.
Pozazdrościłam wnuczce i sobie też uszyłam bluzkę metodą aplikacji odwróconej. Całkowicie ręcznie.
Będą następne ciuchy tak szyte, bo ten sposób bardzo mi przypadł do gustu. Trochę później. Teraz czas na inny projekt.



Chcecie nauczyć się takiego szycia?

piątek, 6 października 2017

Nowa sukienka i nowe szkolenie z aplikacji odwróconej

Chodziło to za mną i chodziło... odczepić się nie chciało. Kilka lat.
Może uspokoiłoby się, gdybym nie poznała Tatiany. Przyszła kiedyś do mnie na kurs i tak od słowa do słowa, okazało się, że za nią też chodzi! Ale Tatiana miała lepiej, ona wiedziała jak!
Każda z nas ucieszyła się bardzo, że wreszcie trafiła na tę drugą osobę, która zna i jest zafascynowana techniką aplikacji odwróconej stosowanej przez amerykańską firmę Alabama Chanin.

Bawiłyśmy się tym jak małe dziewczynki lalkami. Spotykałyśmy się na wiele godzin, próbowałyśmy jak to zrobić?
Jakie wzory?
Jakie farby?
Długą igłą, czy krótką?
Mulina, kordonek, a może grube nici do szycia maszynowego?
Jaka tkanina najlepsza?
Nożyczki proste czy zaokrąglone?

Nie mogłam się doczekać naszych spotkań, oglądania próbek, wertowania książek Alabamy Chanin specjalnie sprowadzonych z Anglii.
Od początku wiedziałyśmy, że jeżeli nasze "studia" skończą się sukcesem, to przygotujemy szkolenie na ten temat.

Uszyłam mnóstwo próbek. Jedne dobre, inne nadają się do śmietnika. Efektem tych wszystkich działań, jest sukienka, którą ręcznie uszyłam dla mojej wnuczki.






To już "wyrób gotowy", ale powstawał powoli.
Zaczęło się od wakacji, które spędzałam z wnuczką i wnukiem w puszczy. Z daleka od maszyny do szycia. Oczywiście miałam swój "travel projekt" w postaci tkaniny bawełnianej i białych nici. W domu znalazły się kolorowe stare podkoszulki i tak powstały 3 próbki.




Wielkość i wzór mniej więcej podobny. Parę lat "siedziałam" w badaniach rynku, więc przeprowadziłam sondaż na grupie niereprezentatywnej, a nawet tendencyjnej, złożonej z wnuczki (zainteresowanej, bo to miała być kiecka dla niej), jej brata i mnie. Temat badania: która próbka jest najładniejsza?
3 x "tak" padło na tę z lewej strony. Kolorki fajne, ale nie za bardzo.

Potem upłynęło trochę czasu. Chciałam, żeby wzór był jakiś taki nasz... Ale nic mi nie przychodziło do głowy. Wiedziałam, że Tatiana pracuje jak mrówka, a ja nic...

Znowu była potrzebna jakaś iskierka. Okazała się nią rudowłosa Marzena z Kaszub, która przyjechała do mnie na dwudniowe szkolenie z aplikacji. Marzena przywiozła ze sobą wzór haftu kaszubskiego, według którego wykonywałyśmy ćwiczenia z aplikacji.








Marzena wyjechała, a mnie olśniło. Oczywiście! Tędy droga.
Na wszelki wypadek pobuszowałam jeszcze po mojej ulubionej książce Marianny Oklejak "Cuda, wianki" i tak wyposażona ruszyłam do projektowania wzoru.

Myślałam, że to łatwe. Nie, nie... Może jak ma się talent, albo zna się zasady? A ja do tej pory projektowałam oczyszczalnie ścieków, wodociągi i takie tam różne inne, ale nigdy żadnego wzoru na tkaninę. A dodatkowo z tego wzoru miał jeszcze powstać specyficzny szablon. Wzdychałam, drapałam się w głowę, piłam kolejną kawę, rysowałam, ścierałam gumką.
Oj nie było łatwo, ale po wielu godzinach powstał mój pierwszy wzór.
Ciekawe, czy ktoś poza mną widzi w nim motywy kaszubskie?


Potem wzór przeniosłam na tkaninę. Jak? To będzie mój mały sekret. Eksperymenty z tym związane zajęły nam wiele godzin. Opowiem o nich na szkoleniu.

Teraz przyszedł czas na szycie. Wszystko ręcznie. Wyszywanie wzoru, zszywanie szwów, lamówki. Od A do Z.


Bardzo lubię takie szycie. Nieśpieszne, z rozmyślaniami, z jakąś zaszywaną magią. Tych wrażeń nie mam nigdy przy maszynie do szycia, bo ilekroć zacznę myśleć o czymś innym niż szycie, to zaraz popełniam jakiś błąd. To nie myślę.

Zawsze padają pytania: jak długo to szyłaś? Nie wiem dokładnie. Kilkadziesiąt godzin. Nie włączałam stopera, poza próbami. Sprawdziłam wtedy jaką powierzchnię wyhaftuję w ciągu godziny. Chciałam przekonać się, że projekt da się skończyć w jakimś sensownym czasie, że nie porywam się z motyką na słońce.

Czy powtórzę? Oczywiście! Teraz uszyję coś dla siebie. Tkaniny już czekają, pomysły też. I jeszcze stare ubrania, które fantastycznie nadają się do rewitalizacji w ten unikalny sposób.
Lubię ten wieczorny czas, gdy po różnych obowiązkach, chociaż na parę minut biorę taką ręczną robotę i uszyję chociaż parę ściegów.

Jeżeli chciałybyście nauczyć się tak szyć, to serdecznie zapraszam Was na szkolenie z aplikacji odwróconej w Szkole Patchworku. Najbliższe już za dwa tygodnie.