Stowarzyszenie Polskiego Patchworku parę miesięcy temu ogłosiło konkurs "Biało-czerwona" z okazji setnej rocznicy niepodległości Polski. Należało uszyć patchwork w dwóch kolorach: białym i czerwonym.
Konkurs przewidywał dwie kategorie. Jedną patchworków dużych, powyżej 100 x 100 cm. Druga to patchworki małe - do 40 x 40 cm.
Miałam mnóstwo pomysłów na uszycie czegoś na ten konkurs, ale jeden z nich był wielokrotnie ważniejszy niż wszystkie inne.
Finał jest taki - miasto przyszłości.
A jaka jest jego historia?
Mój wnuk Stefan bardzo ładnie maluje i rysuje. Zachwycam się jego pracami już od dawna. Niemalże od tych pierwszych. Powiecie: normalne, babcie tak mają.
Rok temu, na wspólnych wakacjach, Stefan narysował obrazek, który zrobił na mnie wielkie wrażenie. Jest spory, na 3 kartkach rozmiaru A4 sklejonych razem. Na nich futurystyczne miasto z wieloma detalami.
Już wtedy spytałam Stefka, czy kiedyś coś wspólnie uszyjemy. Zgodził się chętnie. Po kilku miesiącach przyszedł na to czas. Postanowiliśmy razem uszyć patchwork i zgłosić go na konkurs "Biało-czerwona".
Teraz nastąpił ścisły podział zadań.
Stefan myślał nad projektem.
Ja zbierałam białe i czerwone szmatki.
Zaczęliśmy pracować w lipcu. Stefan przyjechał do mnie na wakacje. Mieliśmy pracować dniami i nocami. Skończyło się "nocami", bo za dnia w lipcu na wsi są fajniejsze zajęcia.
Stefan wybierał szmatki, wycinał domy i ich fragmenty, przyklejał je do podłoża, rysował szczegóły znikającym flamastrem...
Jak widzicie z poświęceniem. Na kolanach ;)
Ja potem przyszyłam to, co przygotował Stefan. Wypikowałam...
Trochę roboczych zbliżeń ...
"Miasto przyszłości" ma trzy części. Górną - latającą, naziemną i podziemną.
To nie był jeszcze koniec. Trzeba było doszlifować różne fragmenty, nanieść szczegóły, wpuścić w przestrzeń powietrzną parę samolotów, a w podziemia lampy. Doszyć mosty i wieże.
I znowu pałeczkę przejął Stefek.
Tutaj rysuje mi na papierze wzór wieży, którą mam potem wypikować. "Potem", to znaczy gdy on będzie na kolejnym kawałku wakacji, czyli obozie piłkarskim.
"Wykończeniówka" to była już moja robota.
W październiku Stefan był u mnie, gdy przyjechała moja znajoma, Jola, na stałe mieszkająca w Australii. Jola już wcześniej widziała "Miasto przyszłości" i bardzo jej się spodobało.
Jola pisze co miesiąc artykuł do lokalnej gazety na temat kreatywności. Gdy zobaczyła nas razem, postanowiła przeprowadzić z nami wywiad na temat naszego szycia.
Rozmawiała ze Stefkiem o tym, jak to było z tym projektem, a na koniec spytała: a co Ci się najbardziej w nim podobało? Stefan odpowiedział: "to, że szyliśmy go razem z babcią". Czy może być większa nagroda dla mnie?
A teraz, gdy już wróciłam na Ziemię, napiszę jeszcze parę szczegółów technicznych.
Wymiary: 110 x 110 cm.
Tkaniny: przeróżne, począwszy od sztucznej skóry a skończywszy na koronkach i tiulu.
Nici: Isacord
Technika: aplikacja z ostrymi brzegami, pikowanie z wolnej ręki.
Niestety nie udało się nam pojechać na wernisaż wystawy "Biało-czerwona". Był dzisiaj w Rybniku.
Obejrzeliśmy ją w internecie. Fantastyczne prace! Niezwykle zróżnicowane, bardzo pomysłowe. Chylę czoła przed moimi Koleżankami i gratuluję zwycięzcom.
Cieszę się niezwykle, że w ciągu roku, kiedy wystawa będzie krążyć po całej Polsce (i nie tylko) na pewno odwiedzimy ją razem ze Stefkiem.
Ale była Ewa. I sfotografowała. Dzięki Kochana.
Tu znajdziecie
relację Stowarzyszenia Polskiego Patchworku z wystawy, listę nagrodzonych i linki do wszystkich prac. Zajrzyjcie koniecznie. Na pewno warto.
Czy mamy ze Stefanem wspólne plany patchworkowe? Mamy!