Nie wiem czy wiecie, że jestem inżynierem sanitarnym. Skończyłam Wydział Ochrony Środowiska na Politechnice Warszawskiej. Zanim zdecydowałam się na ten kierunek, marzyłam o studiach na wydziale geodezji i kartografii. Od zawsze fascynowały mapy. Lubiłam je oglądać, rysować, oczywiście z nich korzystać, a potem je szyć. Mam mnóstwo map. Kupuję je albo dostaję w różnych punktach informacji turystycznej i nigdy, przenigdy ich nie wyrzucam. Uszyłam też kilka map, najwięcej Warszawy.
Zaczynałam studia w 1971 roku. Ci starsi z Was pamiętają, że to był początek "panowania" Gierka i spore zmiany. Dużo mówiło się wtedy o ochronie środowiska i tak zamiast kartografii, zaczęłam się uczyć (między innymi) jak chronić planetę. Spore wrażenie zrobiła na mnie studencka wycieczka na wysypisko śmieci. A gdy potem zaczęłam szyć patchworki, to wpisywałam się w nienazwany wtedy jeszcze upcycling i zerowaste.
W tym projekcie spotkały się moja miłość do map i zamiłowanie do wykorzystywania nawet najmniejszych skrawków tkanin, żeby nie trafiały do śmieci.
Gdy wiosną tego roku Paulina Rogalska zaprosiła mnie do uszycia 2
patchworków na wystawę "Awers - Rewers", która niebawem odbędzie się w
Muzeum Ziemi Mińskiej w Mińsku Mazowieckim i powiedziała, że mile widziane jest połączenie
tematu pracy właśnie z Mińskiem Mazowieckim, to nie miałam żadnych
wątpliwości, że uszyję mapy.
Kilka miesięcy temu na spotkaniu naszej
grupy "Patchwork Mazowiecki" Ania Karcz nauczyła nas jakie tkaniny można
szyć z użyciem hydrofolii. Bardzo mi się to spodobało. Postanowiłam, że wykorzystam ten sposób na
uszycie mapy Mińska. To miał być gruby awers. Rewersem jest drugi quilt,
cieniutki, powiewny i przezroczysty - mapa Mińska wypikowana
na tiulu. O niej napiszę oddzielnie.
Szycie mapy rozpoczęłam od sfotografowania mapy Mińska, a potem wydrukowania jej na domowej drukarce na wielu kartkach papieru.
Skleiłam te kartki tworząc mapę o wielkości około 100 x 110 cm.
Na tak sklejoną mapę nałożyłam wielki arkusz kalki technicznej i na nim, flamastrami w różnych kolorach, przekalkowałam mapę. Różne obszary zaznaczałam różnymi kolorami - zabudowę mieszkaniową, przemysł i obiekty użyteczności publicznej, łąki, zieleń, wodę...
Teraz wzięłam się za wytwarzanie "tkanin", przeznaczonych do szycia różnych obszarów.
Zgromadziłam różne skrawki tkanin, w różnych kolorach, a także stare włóczki, muliny czy nitki wyciągnięte ze kawałków tkanin.
Cięłam skrawki na mniejsze kawałki.
Czasem to były nitki wyciągnięte z grubej tkaniny.
a czasem kłębuszek starego kordonka
Układałam te skarby na warstwie hydrofolii - takiej folii, która rozpuszcza się w wodzie.
Grubiej i grubiej...
Potem przykryłam drugą warstwą hydrofolii i spięłam wszystkie warstwy bardzo gęsto szpilkami
Teraz zaczęłam pikowanie na maszynie, na początku prostymi liniami i zwykłą stopką, a potem, po wyjęciu szpilek już bardzo gęsto i z wykorzystaniem stopki do pikowania z wolnej ręki.
Włożyłam moje tkaniny do wody. Dostały niezły prysznic, żeby zmyć całą folię. Teraz wystarczyło je wysuszyć.
Mogłam już zacząć szyć mapę. Po kolei, kawałek po kawałku
wycinałam fragmenty mapy narysowanej na kalce technicznej i z odpowiedniego
kawałka "tkaniny" wycinałam identyczny fragment mapy, przymocowywałam
go szpilkami to patchworkowej kanapki i przyszywałam do niej z wolnej ręki.
Dopasowywałam kawałki szczelnie tak, żeby między tymi w różnych kolorach nie było prześwitów.
Mapa już prawie była gotowa. Została mi po niej sterta kolorowych papierków i spore fragmenty "tkanin" uszytych przy pomocy hydrofolii. Na pewno je wykorzystam!
Zostały mi jeszcze do naszycia ulice, tory kolejowe i rzeki. Zrobiłam je z grubych włóczek.
Na zakończenie jeszcze lamówka - schowana pod spód. I mogłam wreszcie odpocząć, ale krótko, bo czekało mnie szycie następnej mapy. Na tiulu. O niej napiszę jutro.
To był trudny, ale bardzo ciekawy projekt. Organizatorzy prosili jego uczestników, żeby nie pokazywali swoich patchworków przed ogłoszeniem wystawy. Dziś już mogę o nim napisać i podzielić się z Wami moimi eksperymentami z tkaniną. Chyba jeszcze nikt nie szył map w ten sposób. Starałam się wiernie odtworzyć rzeczywistość, ale to jest oczywiście niemożliwe. Mam nadzieję, że mieszkańcy Mińska Mazowieckiego będą dla mnie wyrozumiali.
Szyłam tę mapę półtora miesiąca. Prawie codziennie. Ma wielkość 100 x 110 cm.
Zapraszam Was na wernisaż wystawy do Muzeum Ziemi Mińskiej.