piątek, 8 maja 2020

Bazgrolnik

Kilka miesięcy temu zadzwonił telefon: czy uszyje pani narzutę na kanapę? Wąską i długą. Właściwie tylko na tę część kanapy, na której się siada.
Ja raczej nie lubię szyć narzut, zwłaszcza takich 2,5 x 2, 5 metra. Szyję na zwykłej domowej maszynie. Takie duże narzuty to duża ekwilibrystyka przy ich pikowaniu.
Ta miała być 240 x 50 cm. Zabrzmiało zachęcająco. 
Kanapa mieszka kilkaset kilometrów ode mnie, więc poprosiłam o jej zdjęcie.
Gdy je dostałam, to zmartwiłam się. Takiej pięknej kanapy nie można niczym przykrywać. Pierwszy raz powiedziałam klientowi: nie, ja tego nie uszyję.
Jednak dałam się przekonać. Dostałam wytyczne: w narzucie mają występować kolory czerwony, zielony i niebieski. Ja od siebie dodałam żółty, bo kanapa jest w kolorze jasnej musztardy ze śmietaną.

Parę tygodni pomysł układał mi się w głowie, a ja szyłam inne patchworki.
Zrobiłam kilka próbek. Na spotkaniu mój klient wybrał tę, na której próbowałam różne ściegi, szycie z wolnej ręki zygzakiem, przyszywanie sznureczków... jednym słowem maszynowe bazgrolenie.

Na początku bardzo się ucieszyłam. Cóż łatwiejszego od bazgrolenia. Zawsze to lubiłam. Gdy jeszcze pracowałam zawodowo, to na moim biurku leżał wielki kalendarz ze zrywanymi kartkami,  na których podczas rozmów telefonicznych zawsze bazgroliłam esy floresy.

Teraz zadanie okazało się jednak trochę trudniejsze.
Trzeba było jakoś sensownie dobrać kolory i kształty tych przypadkowych kawałków tkanin. I przepikować je również z sensem.
Dodatkowo okazało się, że pikowanie zwykłymi nićmi jest za mało wyraziste. Chciałam uzyskać mocniejszy efekt "rysowania" różnymi kolorami. Zrobiłam to na trzy sposoby.
Pierwszy, to obszywanie muliny dość szerokim zygzakiem. To nadawało się do linii o dość prostym kształcie.
Drugim sposobem było pikowanie z wolnej ręki zygzakiem. Tu trzeba było uważać, żeby gęstość zygzaka była mniej więcej jednakowa. Gdy ząbki transportujące tkaninę są opuszczone, to zachowanie stałej gęstości jest dość trudne.
Trzeci sposób, to pikowanie grubymi nićmi. Już kilka razy szyłam takie quilty i wiem, że nici nr 40 często się plączą, trzeba szyć bardzo grubą igłą... Ale warto. Kolory pikowania są mocne. Tak uszyłam większość linii.

Kolorowe łatki naszywałam jedną na drugą ściegiem prostym, a gdy już były mocno przymocowane do podłoża, to obszywałam je ściegiem satynowym, czyli bardzo gęstym zygzakiem.
A potem bazgroliłam sobie kolorowymi nićmi i czasem dodatkowo naszywałam jakieś łatki.

Tak wygląda w całości:


A tak jego poszczególne fragmenty:




 Lewa strona też wygląda ciekawie.



 I jeszcze parę szczegółów.



Obszyłam quilt lamówką, ale schowaną pod spód.


Myślę, że ten bazgrolnik dużo opowiada o mnie. Psychoanalityk miałby duże pole do popisu ;). Miałam ogromny komfort robienia tego, co chcę, który czasem zamieniał się w duże wątpliwości: "ja tak lubię, ale czy to spodoba się właścicielowi?"
Spodobało się. Na razie tylko na zdjęciach, bo oryginał jest w podróży na swoją kanapę.






9 komentarzy:

  1. ależ się narobiłaś przy tym :-O
    podziwiam!
    miłą energię ma ten patchwork :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Kasiu, tak miało być i udało się ;). Roboty rzeczywiście dużo. Chyba ze 2 razy więcej niż myślałam na początku.

      Usuń
  2. Jestem pod wrażeniem tej pracy<3 jest super. to kolejny sposób na małe kawałki materiału i chyba jeden z rodzajów patchworków. Czy poleciałaby go Pani dla osoby początkującej?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję.
      Z jednej strony poleciłabym, bo tu nie jest wymagana super dokładność, trudna dla początkującej osoby, nie muszą się schodzić dziubki, można swobodnie komponować obrazek.
      Z drugiej strony nie, bo nakładanie kawałków jeden na drugi i przyszywanie ich ściegiem satynowym (często po skosie) tak, żeby wszystko było płaskie i nie falowało, jest dość trudne. Warto zrobić próbkę, taką trochę większą, i wtedy będzie wiadomo czy to łatwe, czy trudne.

      Usuń
  3. Ania... "bazgrolnik" jest doskonały! Teraz oglądam detale i... podoba mi się jeszcze bardziej! Takie niby działania bez sensu a nabrały wymiaru sztuki! Jak się patrzy na to z daleka widać coś z Picassa! No serio mówię! Na samym środku dwie twarze... oczy... Zbliżenia dają możliwość szukania dalej... drzewo i zachodzące słońce, jakieś chwiejące się trawy, strzałka wskazująca kierunek... dokąd? Hihiihiii... czego ja tam nie widzę! Zastanawiam się kto będzie miał odwagę na tym usiąść? Cudne Aniu :) Bazgrolnik... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Jolciu, poszalałam sobie... I jeszcze w paru miejscach są motywy przypominające koronawirus. Nie mogłam się od nich oderwać. Ale mam nadzieję, że za parę lat zapomnimy o tym.

      Usuń
  4. Mnóstwo pracy, podziwiam. Tak się wydaje, łatka do łatki, swobodnie, jak idzie..., ale nie, wszystko jest przemyślane dokładnie. Extra ta druga strona także👍🏻😍

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Dorota. Gdyby nie to, że na drugiej stronie w wyniku pikowania bardzo grubą nitką, są czasem jakieś supełki, to lewa strona mogłaby być czasem prawą ;)

      Usuń
  5. dadaistycznie i kubistycznie -
    czyli fantastycznie i ślicznie!

    OdpowiedzUsuń