Zanim zrobiła piękny drewniany stelaż, ja zaczęłam przyzwyczajać się do myśli, że mam uszyć patchworkowe wypełnienie tego stelaża. To było mniej więcej pół roku temu.
Od początku zaproponowałam przyjaciółce, że uszyję parawan nawiązujący do obrazu "Relief", który wisi nad kanapą w pokoju, w którym miał stać parawan.
Okazało się będą dwa niezależne przęsła i będą stać w różnych miejscach pokoju.
Tutaj razem pozują do zdjęcia.
I z drugiej strony...
A tu jeden z nich będzie zasłaniał część pokoju
Wybrałam tkaniny, które pasowały mi do projektu i wstępnie je ułożyłam. Kolory szmatek i nici dostosowałam do tych występujących na obrazie i w mieszkaniu przyjaciółki.
Zrobiłam sobie takie założenia:
- parawany mają się prezentować dobrze z z obu stron, bo będą oglądane ze swojej prawej i lewej strony,
- maja być lekko przezroczyste, bo pokój, w którym stoją ma kilka okien i zawsze ogląda się je trochę pod światło,
- tkanina ma być równa, naprężona, bez fal.
Mniej więcej w tym czasie nauczyłam się szyć techniką bobin work. W skrócie: gruba nitka w bębenku, na górze cienka nitka, szyjemy po lewej stronie robótki. Więcej o tej technice napisałam tutaj. Ta technika świetnie nadaje się do szycia parawanu, bo daje "dwustronny" efekt.
Ale jak połączyć wiele kawałków tkanin, wypikować je, nie dać ociepliny i spowodować, żeby to wszystko nie falowało?
Wpadłam na pomysł, żeby bazą parawanu była flizelina hafciarska. Wszystkie szmatki naklejałam na flizelinę dwustronnie przylepną i przyklejałam żelazkiem z obu stron flizeliny-bazy. Starałam się, żeby kawałki tkanin były prostokątne i przyklejone równolegle i prostopadle do krawędzi parawanu. Chciałam wprowadzić pewien ład.
Potem zaczęło się przyszywanie łatek. Wszystkie są przyszyte wzdłuż brzegu. Korzystałam ze stopki z górnym transportem. W bębenku były różne nici: mulina, kordonek a nawet włóczka.
Po przyszyciu wszystkich części zaczęłam wyszywać wzory. To już robiłam "z wolnej ręki". Klasyczne pikowanie. Wymyślałam i szyłam różne "znaczki", które są rodzinnymi szyframi.
Technika, z której korzystałam powoduje, że grube nici "wystają" z powierzchni tkaniny, co znakomicie koresponduje z reliefowym obrazem.
Sporo roboty miałam z wciąganiem nitek. Nie dość, że trzeba było je schować, to jeszcze tak, żeby schowanych końcówek nie było widać pod światło.
Każda tkanina ma wielkość 220 x 50 cm.
Pozostało jeszcze wykończenie - to prosta lamówka, ale składająca się z tkanin w różnych kolorach. Przyszyta ręcznie.
Na górze tkaniny mają tunel, przez który przełożona jest listewka z parawanu. Na dole też jest tunel, ale brzeg jest przypięty na rzep. Zapięcia zrobiłam tak, że można zamienić tkaniny na przęsłach, mimo, że przęsła mają różne wysokości.
Jeden kawałek parawanu wisiał na mojej ostatniej wystawie. W sobotę spotkały się razem.
A to główny bohater całej tej historii. Obraz Janusza Osickiego "Relief"
Jestem bardzo zadowolona z tego projektu. Sposób szycia wymyśliłam od początku do końca. Najważniejsze, że parawany podobają się przyjaciółce.