poniedziałek, 26 lutego 2018

Parawan inspirowany obrazem

Od dawna zachwycałam się obrazem Janusza Osickiego, który wisi w mieszkaniu mojej przyjaciółki. A moja przyjaciółka od dawna chciała mieć parawan.

Zanim zrobiła piękny drewniany stelaż, ja zaczęłam przyzwyczajać się do myśli, że mam uszyć patchworkowe wypełnienie tego stelaża. To było mniej więcej pół roku temu.
Od początku zaproponowałam przyjaciółce, że uszyję parawan nawiązujący do obrazu "Relief", który wisi nad kanapą w pokoju, w którym miał stać parawan.
Okazało się będą dwa niezależne przęsła i będą stać w różnych miejscach pokoju.
Tutaj razem pozują do zdjęcia.


 I z drugiej strony...


 A tu jeden z nich będzie zasłaniał część pokoju


Wybrałam tkaniny, które pasowały mi do projektu i wstępnie je ułożyłam. Kolory szmatek i nici dostosowałam do tych występujących na obrazie i w mieszkaniu przyjaciółki.


 Wiedziałam już, co chcę uszyć, ale nie miałam pojęcia jak to zrobić. Teraz zaczęła się najciekawsza i najtrudniejsza część projektu.

Zrobiłam sobie takie założenia:
- parawany mają się prezentować dobrze z z obu stron, bo będą oglądane ze swojej prawej i lewej strony,
- maja być lekko przezroczyste, bo pokój, w którym stoją ma kilka okien i zawsze ogląda się je trochę pod światło,
- tkanina ma być równa, naprężona, bez fal.

Mniej więcej w tym czasie nauczyłam się szyć techniką bobin work. W skrócie: gruba nitka w bębenku, na górze cienka nitka, szyjemy po lewej stronie robótki. Więcej o tej technice napisałam tutaj. Ta technika świetnie nadaje się do szycia parawanu, bo daje "dwustronny" efekt.
Ale jak połączyć wiele kawałków tkanin, wypikować je, nie dać ociepliny i spowodować, żeby to wszystko nie falowało?

Wpadłam na pomysł, żeby bazą parawanu była flizelina hafciarska. Wszystkie szmatki naklejałam na flizelinę dwustronnie przylepną i przyklejałam żelazkiem z obu stron flizeliny-bazy. Starałam się, żeby kawałki tkanin były prostokątne i przyklejone równolegle i prostopadle do krawędzi parawanu. Chciałam wprowadzić pewien ład.

Potem zaczęło się przyszywanie łatek. Wszystkie są przyszyte wzdłuż brzegu. Korzystałam ze stopki z górnym transportem. W bębenku były różne nici: mulina, kordonek a nawet włóczka.
Po przyszyciu wszystkich części zaczęłam wyszywać wzory. To już robiłam "z wolnej ręki". Klasyczne pikowanie. Wymyślałam i szyłam różne "znaczki", które są rodzinnymi szyframi.
Technika, z której korzystałam powoduje, że grube nici "wystają" z powierzchni tkaniny, co znakomicie koresponduje z reliefowym obrazem.

Sporo roboty miałam z wciąganiem nitek. Nie dość, że trzeba było je schować, to jeszcze tak, żeby schowanych końcówek nie było widać pod światło.

Każda tkanina ma wielkość 220 x 50 cm. 




Pozostało jeszcze wykończenie - to prosta lamówka, ale składająca się z tkanin w różnych kolorach. Przyszyta ręcznie.


Na górze tkaniny mają tunel, przez który przełożona jest listewka z parawanu. Na dole też jest tunel, ale brzeg jest przypięty na rzep. Zapięcia zrobiłam tak, że można zamienić tkaniny na przęsłach, mimo, że przęsła mają różne wysokości.

Jeden kawałek parawanu wisiał na mojej ostatniej wystawie. W sobotę spotkały się razem.

A to główny bohater całej tej historii. Obraz Janusza Osickiego "Relief"


Jestem bardzo zadowolona z tego projektu. Sposób szycia wymyśliłam od początku do końca. Najważniejsze, że parawany podobają się przyjaciółce.



piątek, 23 lutego 2018

Patchworkowe darcie pierza biało-czerwonego.

Wczoraj spotkałyśmy się znowu w Warszawie, żeby porozmawiać o patchworkach. Tym razem głównym tematem spotkania były patchworki dwukolorowe.
Przygotowujemy się do konkursu ogłoszonego przez Stowarzyszenie Polskiego Patchworku z okazji setnej rocznicy niepodległości Polski. Konkurs ma Nazwę "Biało-czerwona" i polega na uszyciu patchworku w tych dwóch kolorach. Są dwie kategorie. Prace trzeba zgłaszać do 2 września. Więcej o konkursie przeczytacie tutaj klik. A tutaj znajdziecie regulamin konkursu.

Zaczęłyśmy jednak od szycia ptaszków i myszek.


Hania, krok po kroku, pokazywała nam, jak szyje się te maleństwa. Były wykroje i instrukcja szycia.


Oczywiście przyniosłyśmy swoje ostatnie patchworki i rozmawiałyśmy o sposobach ich szycia.


To narzuta, którą uszyły członkinie Stowarzyszenia na rzecz Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.

Przeplatanki, które powstały po naszym ostatnim spotkaniu.
To chyba Asi?


I takie, które dzielnie sprawują się już od kilku lat. To przeplatanka Grażyny.


I jej nowe "Wybuchy na słońcu".


Magda przyniosła kogutki uszyte metodą aplikacji wymiennej.


i kartkę świąteczną z króliczkami


a Grażyna morską kołderkę dla malucha


i makatkę walentynkową


Asia opowiedziała nam, jak szyła patchwork zgłoszony na konkurs "Raz na ludowo"



A ja pokazałam prezentację na temat patchworków dwukolorowych.


Na 50 slajdach zebrałam różne sposoby szycia takich patchworków. O niektórych mówiłyśmy sobie dość szczegółowo, a o innych tylko wspomniałam.




Ania z Grażyną pracowicie rozgryzały plecionki skośne.


Ania podziwiała nowiusieńki, skończony dzień wcześniej,  żakiet Tatiany, uszyty oczywiście metodą aplikacji odwróconej.


 A Magda studiowała też nowe logo "Warszawa szyje"


Były ciekawe książki...


i pyszne ciasta, które nie trafiły na zdjęcia.

A jeżeli chcecie zobaczyć jeszcze więcej zdjęć z naszego spotkania, to zapraszam Was tu klik

Pod koniec ustaliłyśmy sobie terminy spotkań aż do połowy wakacji.
Następne "darcia pierza" będą:
22 marca
26 kwietnia
24 maja
21 czerwca
26 lipca.
Zaplanujcie sobie zajęcia tak, żebyście mogły przyjść na nasze spotkania.

Ustaliłyśmy też temat następnego spotkania. Lenka podpowiedziała nam fajny sposób szycia. To będzie fractured quilt. Tak wygląda quilt uszyty kiedyś w ten sposób przez Lenkę klik.


Dziewczyny kochane, dziękuję, że przyszłyście. Fajnie się z Wami spotykać. Do następnego spotkania :)

czwartek, 15 lutego 2018

Jak szyłam logo "Warszawa szyje"

Od kilku lat współpracuję ze szkołą szycia "Warszawa szyje". Już dawno obiecałam Agnieszce Świetlik, jej właścicielce, że uszyję patchworkowe logo szkoły.
Obiecanki cacanki :(. Jakoś nie mogłam się zabrać. Ciągle było coś pilniejszego.

Prawdę powiedziawszy, to nie wiedziałam jak je uszyć. Miałam różne pomysły dotyczące techniki szycia, ale do żadnego nie byłam przekonana.
Najwięcej wątpliwości wzbudzało pikowanie tła.
Esy floresy? Jakieś gotowe wzorki? Nie.
Może w szpulki z nawiniętymi na nie nitkami? Nie - za duża konkurencja w stosunku do samego logo.
Może zarys widoku Warszawy z praskiego brzegu Wisły? Nie bardzo było na to miejsce.

Skończyło się na tym, że tłem logo została mapa Warszawy. A właściwie ten jej fragment, w którym znajduje się pracownia "Warszawa szyje".
Lubię szyć mapy. Uszyłam już kilka (Warszawa, Wilanów, Poddębie), a w najbliższym czasie mam zamiar uszyć trzy następne.

Jak szyłam to logo, obejrzycie na krótkim, amatorskim filmiku klik. Film pełen niedoskonałości, ale lepiej pokazuje "jak to było", niż same zdjęcia. 
Film składa się z trzech części.
W pierwszej mówiłam, że litery i igłę przyszyję metodą aplikacji z ostrymi brzegami. Potem jednak zmieniłam zdanie i tylko napis "Warszawa" i igłę uszyłam w ten sposób. "Szyje" uszyłam ze skośnej lamówki zawiniętej pod spód w lamowniku, do której od razu w lamowniku przykleja się flizelinę dwustronnie przylepną. Czyli tak jak szyje się witraże.
Gdy miałam już tę lamówkę, to przykleiłam ją do podłoża małym patchworkowym żelazkiem, a potem przyszyłam przy brzegu z wolnej ręki, starając się, żeby szew był równy.
Zostało jeszcze zaznaczenie, gdzie na mapie jest siedziba szkoły. Wyhaftowałam mały czerwony punkcik. Jest obok litery "y" w słowie "szyje".

Już w trakcie szycia mapy zastanawiałam się, czy jakimś kolorem zaznaczyć główne arterie, a może Wisłę? Nie chciałam jednak, żeby tło konkurowało z treścią logo. Pozostawiłam tę decyzję na później.
W końcu cała mapa jest biała. Tak mi się podoba. A że nie wszyscy zauważą od razu, że tłem jest mapa? Nie szkodzi :)





poniedziałek, 5 lutego 2018

Szyjemy obrazki metodą konfetti

Dawno nie pisałam o tym co się dzieje w Szkole Patchworku.
Wczoraj prowadziłam kurs mojego ulubionego konfetti. Podobny kurs był pod koniec stycznia w Gdańsku. Dziewczyny z grupy "Patchwork Cokolwiek Pomorski" - wybaczcie, że jeszcze o nim nie napisałam. Obiecuję, że zrobię to niebawem.

Ale wracajmy do niedzieli.
Aż się wierzyć nie chce, że w ciągu 4 godzin kursu panie szyją takie fajne obrazki. Konfetti to wdzięczna technika. Nawet niewielki umiejętności w szyciu pozwalają na zrobienie naprawdę fajnego quiltu.
Zobaczcie obrazki i parę zdjęć z ich tworzenia.









Bardzo lubię tę wspólną zabawę. Dziewczyny, dziękuję za Wasze zaangażowanie i radość ze wspólnego szycia. Do następnego kursu :)