Ten patchwork szyłam prawie trzy lata. Składa się z 1140 kawałków. Wszystko zszyłam i pikowałam ręcznie a że nie używam naparstka, to kciuk i palec środkowy mojej prawej dłoni są twarde jak kopyta głupiej kózki.
Wędrował ze mną po całej Polsce, dosłownie od gór do morza. Był w Szczyrku, Spytkowicach, Psarach, Wiórach, Kozarzach, Łapiczach, Rygoli, Mikaszówce i Łazach. To rekordzista podróżnik. Wyhaftowałam na nim nazwy niektórych miejscowości, w których powstawał. Chyba jeszcze dopiszę pozostałe.
Teraz osiadł na ranczo i tam już zostanie. A na razie pozował do zdjęcia na bramie a i tak nie zmieścił się cały.
Szkoda, że niezapominajki już przekwitły, bo ładnie mu było z nimi.
Znaczy się, skończyłaś? Piękny jet i wielki. I ma swoją historię, dosyć już bogatą. Uwielbiam takie patchworki, szyte długo, starannie i właśnie z historią, są takie prawdziwe, jedyne i niepowtarzalne:)
OdpowiedzUsuńLo matko..ale duzy..zrobilas wielka prace..recznie..az nie do wiary..toz to arcydzielo handmade..az szkoda go uzywac jest bezcenny..wyobrazam sobie Twoja ulge w momencie gdy go skonczylas.piekny.POzdrawiam:)
OdpowiedzUsuńPiękny!!! Prezentuje sie niesamowicie! I jaki ogromny!!! I w całości szyty recznie... bezcenne dzieło! I jeśli dobrze widzę, to chyba dojrzałam dźins... auć ten ból palców...
OdpowiedzUsuńłoł!!! jakie cudo!!! a jaki wielki!!! Świetnie wygląda :)
OdpowiedzUsuńA powiedz mi czy kwadraty dobierałaś jak leci czy miałaś jakiś plan ułożony na ich układ?? I czy zszywałaś te kwadraty tak jak heksagramy czyli materiał na papierze potem zszycie potem wyjęcie papieru??
Aniu!! jesteś Wielka, pozdrawiam Zosia Lewandowska
OdpowiedzUsuńZemdlałam. Dopisuję się do pytań madziuli i idę tkwić w zachwycie.
OdpowiedzUsuńTakiej drugiej babeczki jak Ty, to nie znam!
Dzięki moje drogie za Wasze pochwały.
OdpowiedzUsuńTo trochę szalony projekt, gdybym wiedziała, że zajmie mi tyle czasu, to pewnie wcale bym go nie zaczęła. Kiedyś zaczęłam od pomysłu, że uszyję pokrowiec na fotel. Ręcznie, bo nie wożę ze sobą maszyny do szycia a szkoda mi było czasu, który przepływał przez palce nie zajęte szyciem podczas wieczornych pogaduch z przyjaciółmi czy na plaży pod parasolem :-). Oczywiście, jak to zwykle ja, wycięłam za dużo kwadracików i ... zrobiła się narzuta.
A jak ją szyłam? Nie, nie korzystałam z papierków. Wycięłam kwadraty. Przed zszyciem każdej pary podfastygowywałam bok kwadratu, w ten sposób późniejsze ręczne zszywanie było dużo łatwiejsze. Fastrygę wyciągałam już po pikowaniu i zajęło mi to kilka godzin. Nie układałam żadnego wzoru. Wszystko kwadraty są ułożone przypadkowo. Zszywałam je granatowym kordonkiem w kilku odcieniach - takim jaki akurat "podszedł" mi pod rękę. Pikowałam grubymi granatowymi nićmi.
Mam jeszcze jedną taką narzutę uszytą ręcznie. Zaczęłam ją szyć chyba ze dwadzieścia lat temu. Szyłam równo trzy miesiące i tak mnie to zmordowało, że ciapnęłam w kąt i leży tam do dzisiaj. Ta zapomniana twórczość składa się z 860 sześciokątów foremnych. Tu korzystałam z papierków, każdy obszywałam materiałem, prasowałam i dopiero później zszywałam. Teraz pozostało tylko zrobić kanapkę i zająć się pikowaniem.
Na razie jednak marzy mi się jakiś szybki projekt :-)
Hi! Greetings from Finland! I love this blue quilt!!! All of your works are fantastic! I am very happy to find your blog!
OdpowiedzUsuńAniu! No super! Wiesz... mam ten sam problem z pokłutymi palcami, też nie używam naparstka! Chociaż... staram się jednak. Teraz właśnie szyję ręcznie i tak też zamierzam pikować. Próbuję szyć z naparstkiem bo... wstydzę się potem pokazać dłonie :(
OdpowiedzUsuńA ten Twój patchwork z historią to fajny pomysł! Dopisz koniecznie wszystkie nazwy mijscowości gdzie go szyłaś :) Pozdrawiam :)
Prześliczne dzieło!
OdpowiedzUsuńTo jest po prostu COŚ!!!
łoranyboskie!
OdpowiedzUsuńAniu, piękny patchwork a za pomysł haftowania nazw miejscowości w których powstawał daję Ci medal - stworzyłaś kawał historii własnego życia - to jest, to jest... patchwork z duszą, więc inny niż wszystkie
OdpowiedzUsuńTen patchwork jest wręcz cudowny! jestem pod ogromnym, ogromnym wrażeniem, ile to musiało być pracy, no i czasu! Podziwiam Panią że tak przez 3 lata się chciało, i że tak pięknie wyszło:)
OdpowiedzUsuńPrzyznam,że jestem w lekkim szoku... no i oczywiście pełna podziwu dla cierpliwości, wytrwałości i przede wszsytkim talentu. Narzuta jest piękna. gratuluje takiego dzieła :)
OdpowiedzUsuńОчень здорово!!! Мечта, а не квилт. :)
OdpowiedzUsuńKiedy przeczytałam że byłaś w Szczyrku chciałam Cie ofuknąć , że nie dałaś znać . Wtedy jednak jeszcze nie byłam na fb . Podziwiam nakład pracy i świetny pomysł żeby opisać go w jakich miejscowościach rezydował . Bardzo mi sie podoba . :)
OdpowiedzUsuńSoooo ein schöner Quilt! Toll!
OdpowiedzUsuńLiebe Grüße Kathrin