W poprzednim poście opisałam, jak to się stało, że zaczęłam szyć Mapy Mińska Mazowieckiego.
Dziś opowiem o drugiej mapie.
Wystawa, na której będą prezentowane ma nazwę "Awers Rewers". Po grubej mapie uszytej ze skrawków tkanin, postanowiłam uszyć mapę najcieńszą, jaką się da. Na tiulu. Przezroczystą.
Miałam duży problem, jak sfotografować tę mapę. W zakładzie fotograficznym Rentom w Błoniu, gdzie najczęściej robię zdjęcia moich patchworków, ustaliliśmy, że najlepsze jest czarne tło.
Pomysł był szalony. Chyba nikt o zdrowych zmysłach nie zdecyduje się na taką robotę.
Sama byłam zaskoczona swoją determinacją, bo mimo, że robiłam próbki, to one jednak nigdy nie oddadzą końcowego efektu i podczas szycia towarzyszył mi niepokój - jak to wyjdzie?
Jest dobrze. Jest świetnie! A co tam, nie będę skromna. Jest znakomicie!!
Jak szyłam tę mapę?
Miałam już wydrukowaną na kartkach A4 i posklejaną mapę Mińska Mazowieckiego. Na nią nałożyłam hydrofolię i pracowicie przekalkowałam całą mapę na hydrofolię. Dość szczegółowo.
Tak wyglądała hydrofolia z narysowaną na niej mapą:
Pod tak narysowaną mapę podłożyłam jeden kawałek jasnozielonego tiulu. Dlaczego taki kolor? Bo taki miałam w domu. Pod spód jeszcze jedna warstwa hydrofolii. Taką "kanapkę" spięłam szpilkami i połączyłam jej wszystkie warstwy szyjąc zwykłą stopką po liniach ulic szarymi nićmi. W ten sposób pozbyłam się wszystkich szpilek.
Teraz przyszła kolej na pikowanie. Nićmi Isacord w kolorach takich samych, jak w przypadku pierwszej, mapy pikowałam z wolnej ręki. Każdy kawałek mapy przed pikowaniem był wkładany w tamborek, po to, żeby pikowanie nie ściągnęło tiulu.
Stosowałam dwa wzory do pikowania - zabudowa i przemysł była w kratkę, reszta to lot trzmiela.
Bardzo starałam się, żeby gęstość pikowania była cały czas taka sama.
Miałam różne problemy techniczne, ale najtrudniejsze było uporanie się z chowaniem nitek, które pojawiają się na początku i na końcu pikowanego fragmentu. Zwykle zawiązuje się je i wciąga do środka kanapki. Tu nie mogłam tak zrobić, bo byłyby widoczne. Wymyśliłam sobie taki sposób, że zaczynałam i kończyłam szycie w miejscach gdzie potem wyszywałam drogę, rzekę albo linię kolejową. Drogi i kolej zrobiłam potem z włóczki w różnych kolorach - przyszyłam je zygzakiem.
Tak wygląda cała mapa jeszcze z folią.
Miałam obawy, jak to będzie z kąpielą mapy, bo flamaster w kolorze amarantowym bardzo farbował. W czasie pikowania miałam ciągle amarantowe ręce, maszyna do szycia też była amarantowa. Na szczęście folia wypłukała się bez śladu.
Sporym wyzwaniem było sfotografowanie mapy, bo jak sfotografować przezroczystość?
A tak wygląda na kremowym tle.
Od początku szycia tej mapy zastanawiałam się jak ją oprawić. Nie wchodziło w grę takie zwykłe powieszenie, jak to się robi z patchworkowymi obrazami.
Rozwiązanie okazało się bardzo proste, a wpadłam na nie przypadkiem. Gdy wpisałam do wyszukiwarki internetowej hasło "profil aluminiowy", to znany wujek G. podpowiedział mi - "profil aluminiowy do moskitier". Bingo! Lepiej nie mogłam trafić. Nie dość, że taki profil ma ładny kształt, to z tyłu ma szczelinę, do której wkłada się moskitierę i potem wciska do niej uszczelkę. Bardzo solidne mocowanie.
Mąż zmontował mi ramę z tych profilów, a ja ją pomalowałam, bo oryginalna była za ciemna.
Mapa jest już w Mińsku i czeka na otwarcie wystawy.
Obie mapy są tej samej wielkości, mają 100 x 110 cm. Tiulową szyłam dwa miesiące.
Jestem bardzo zadowolona, że wzięłam udział w projekcie Pauliny Rogalskiej. Miałam chwile zwątpienia, bo wymyśliłam sobie bardzo pracochłonne quilty. Prawie cztery miesiące szyłam i szyłam... ciągle to samo. Chyba jeszcze nigdy nie poświęciłam tyle czasu jednemu projektowi. Czy Wam moje mapy będą podobać się tak jak mnie?
Zapraszam na wystawę - wernisaż w Muzeum Ziemi Mińskiej w Mińsku Mazowieckim. 7 listopada, godzina 18. Wystawa czynna do końca listopada. Do zobaczenia.