Minął kolejny listopad, w którym tęskniłam do słońca. Ciągnęło mnie w kierunku energetycznych kolorów. I tak powstał ogień. Około 5 tys. skrawków różnych tkanin doszytych jednym bokiem do materiału. Dumnie mówiąc "recycling art". Całość ma 116 x 116 cm.
Chciałabym, żeby powstały następne żywioły. Teraz pracowicie tnę materiały na wodę i głowię się jak uszyć powietrze.
wow!!!!!!!! jestem pod wrażeniem!!!!!!!!!!! i przyszywałaś każdy kawałeczek oddzielnie??
OdpowiedzUsuńCudowna praca!!!
Niesamowite,tyle tysiecy skrawkow, to robi wrazenie, ale udalo Ci sie uchwycic ten zar slonca, jak pulsowanie, dozowanie -raz mniej a raz wiecej goraca- w postaci pomaranczowego koloru i jego odcieni..jestem pelna uzania dla tej pracy.Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Wam bardzo. Jak miło dostawać od Was takie pochlebne opinie.
OdpowiedzUsuńMadziula, nie przyszywałam każdego kawałka oddzielnie. Na spód tej pracy wykorzystałam materiał w paski - tak łatwiej równo szyć. Szyłam poziome szwy w odstępach mniej więcej 1,0 do 1,5 cm. Wcześniej układałam sobie kilka skrawków tkanin równo - zgodnie z paskami - a potem przyszywałam je prostym ściegiem do podłoża. I znowu kilka następnych kawałków materiału. Myślę, że te moje "skoki" były mniej więcej po 20 cm. Szycie idzie nawet dość szybko. Chyba więcej czasu zajmuje pocięcie skrawków tkanin. A na pewno dzisiejsze cięcie zrobiło mi wielki bąbel na palcu :-)
Dziękuję za wyjaśnienie :)
OdpowiedzUsuń:) No i co tu dużo gadać - uwielbiam te "frędzlaki". Z resztą wiesz przecież, bo moje słonko na Marysiowej makatce było trochę zerżnięte od Ciebie ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na powietrze ;))))
piękne są Pani prace :)
OdpowiedzUsuń