W kalendarzu jeszcze wiosna, ale łąki mnie kojarzą się już z latem. Maki, chabry i rumianki kiedyś rosły obok siebie. Teraz widuję je w różnych miejscach. Moja fantazja zebrała je na jednej makatce.
To patchwork dla Huberta. Hubert jest wielkim miłośnikiem jeży. Ma ich całe mnóstwo. Jego Mama poprosiła mnie, żeby również na tej makatce znalazł się chociaż jeden mały jeżyczek. I jest, a nawet dwa. Jest i jeż i jeżyna. Razem będzie im weselej. Chyba nikt jeszcze nigdy nie widział jeży wśród maków. Na patchworkach wszystko jest możliwe.
Patchwork ma wymiary 140 x 85 cm. Jest uszyty z bawełny z dodatkami tiulu.
Podobne uszyłam w zeszłym roku - "maleństwo" i "zapomniana wiosenna łąka". Lubię szyć łąki. Ten temat chyba nigdy mi się nie znudzi.
czwartek, 19 czerwca 2014
poniedziałek, 2 czerwca 2014
Chcieć, to móc
Warszawska Spółdzielnia Inwalidów "Warszawska" zaprosiła mnie do poprowadzenia kursu patchworkowego. Wzięło w nim udział 11 osób. Przez tydzień szyliśmy patchworki w Śródborowie pod Otwockiem. To było dla mnie bardzo ciekawe doświadczenie. Poznałam fantastycznych ludzi. Przekonali mnie, że chcieć, to móc. Nie było im łatwo, bo na co dzień muszą pokonywać różne trudności związane z ich niepełnosprawnością. To był ich pierwszy kontakt z patchworkiem, a 4 osoby pierwszy raz w życiu zaczęły szyć na maszynie.
Od początku kursu zaczęły się tworzyć zespoły, w których wszyscy pomagali sobie nawzajem. Nawet Ci, którzy nie byli w stanie samodzielnie niczego, uszyć wyjechali ze Śródborowa z prezentami dla swoich bliskich, bo koledzy powycinali im kwiatki z materiału i pomogli je przylepić do makatki, nawlekali igłę i robili pierwszych parę ściegów, albo przycinali równo pracę i przyszywali lamówkę.
Gdybym miała jednym zdaniem opisać moich kursantów, to powiedziałabym, że w całym kursie najważniejsza była koleżeńskość i wielka pracowitość. I jeszcze to, że myśleli o swoich bliskich, niemalże od rozpoczęcia każdej pracy wiedzieli, że szyją ją dla mamy, siostry czy nowo narodzonej córeczki przyjaciółki.
Powstało ponad 100 patchworkowych podkładek, poduszek, obrazków, kartek pocztowych i broszek.
Agnieszko, Emilko, Ewelino, Ewo, Magdo, Małgosiu, Marto, Renato,Wacławo, Darku i Urbanie, dziękuję Wam za wspólny czas i lekcję koleżeńskości. Cieszę się, że dołączyliście do fanów patchworków.
Od początku kursu zaczęły się tworzyć zespoły, w których wszyscy pomagali sobie nawzajem. Nawet Ci, którzy nie byli w stanie samodzielnie niczego, uszyć wyjechali ze Śródborowa z prezentami dla swoich bliskich, bo koledzy powycinali im kwiatki z materiału i pomogli je przylepić do makatki, nawlekali igłę i robili pierwszych parę ściegów, albo przycinali równo pracę i przyszywali lamówkę.
Gdybym miała jednym zdaniem opisać moich kursantów, to powiedziałabym, że w całym kursie najważniejsza była koleżeńskość i wielka pracowitość. I jeszcze to, że myśleli o swoich bliskich, niemalże od rozpoczęcia każdej pracy wiedzieli, że szyją ją dla mamy, siostry czy nowo narodzonej córeczki przyjaciółki.
Powstało ponad 100 patchworkowych podkładek, poduszek, obrazków, kartek pocztowych i broszek.
Przebojem tego kursu były kartki pocztowe. To była niemalże hurtowa produkcja.
Powstały też filcowe broszki. Mnie najbardziej podoba się nietoperz Emilki.
Nigdy nie pokazuję zdjęć uczestników moich kursów, ale tym razem zrobię wyjątek. Urban zgodził się na publikację zdjęcie jego i jego pracy. On pierwszy raz w życiu szył na maszynie i uszył takiego kota!
Agnieszko, Emilko, Ewelino, Ewo, Magdo, Małgosiu, Marto, Renato,Wacławo, Darku i Urbanie, dziękuję Wam za wspólny czas i lekcję koleżeńskości. Cieszę się, że dołączyliście do fanów patchworków.
Subskrybuj:
Posty (Atom)