Po pierwsze lubię szyć słońca. To jest szóste. Te od pierwszego do piątego opisałam tutaj.
Po drugie lubię koreańską technikę pojagi. W oryginale szyje się ją ręcznie, ale ja ją przystosowałam trochę do możliwości kobiet w 21 wieku i szyję na maszynie. Uszyłam tak kilka obrusów i firanek.
To słońce będzie dekoracją okna. Na razie wisi na wystawie w Dzielnicowym Ośrodku Kultury na Ursynowie w Warszawie.
A to trzecie? Najbardziej lubię eksperymenty. Nie bawi mnie odtwarzanie wzorów wymyślonych przez innych. Jestem patchworkową Zosią Samosią. Poszukiwania - to jest to!
Tym razem też było eksperymentalnie.
Zaczynałam szyć ten quilt z myślą o mojej wystawie. Mniej więcej w tym samym czasie okazało się, że zaprzyjaźniona firma kończy budować swoją siedzibę i przydałaby się jej ciekawa dekoracja okna. Połączyłam dwie sprawy. Teraz patchwork jest na wystawie, a po niej zawiśnie w sali konferencyjnej.
Zaczęło się od wielkiego kredowego koła wpisanego w kwadrat 2 x 2 metry. Podłoga z terakoty pozwala na takie bezkarne eksperymenty.
A potem zszywałam ze sobą kawałki tkanin. Nakładałam jeden kawałek na drugi z zapasem około 2,3 centymetrów. Stębnowałam bardzo blisko brzegu z każdej strony, a potem, po linii stębnowania szyłam ściegiem satynowym, czyli bardzo gęstym zygzakiem. Długość ściegu 0,65 mm a szerokość 3,5 mm. Nici to głównie Isacord.
Starałam się wycinać od razu różne kawałki nitek wychodzące spod szwów, ale potem się okazało, że niektóre przeoczyłam i musiałam robić poprawki.
I tak po kolei zszywałam dwa kawałki tkanin, potem dwa zszyte łączyłam z dwoma zszytymi, cztery z czterema....
Aż zszyłam wszystkie kawałki. Podwinęłam brzegi i przyszyłam je zygzakiem, tworząc na górze i na dole tunele do włożenia aluminiowych rurek.
Wykorzystywałam różne tkaniny, począwszy od cienkich batystów aż po gruby płaszczowy loden, sztruks i welur. Chodziło mi o to, żeby światło przenikało mniej lub bardziej intensywnie.
Gdy pod koniec listopada wywiesiłam słońce na dworze, żeby je sfotografować, to od razu, nie wiadomo skąd, przyleciały muchy i pozowały do zdjęcia z lewej strony tkaniny.
Ja też sfotografowałam się z patchworkiem, tylko po to, żeby było widać jaki jest wielki!
To była bardzo żmudna praca. Żeby połączyć dwie tkaniny trzeba było zrobić 4 szwy. Ciągle wyrównywać zszyte wcześniej kawałki. Szyć i ciąć... I tak w kółko. Aż osiągnęłam wielkość 2 x 2 m.
Pierwszy raz przy szyciu patchworku byłam zniecierpliwiona. Marzyłam, żeby to już się skończyło! I myślałam: już nigdy więcej czegoś podobnego nie zrobię!
Wystarczyło, że minął miesiąc i zaczynam myśleć: a może by taką wodę pojagi uszyć?
To chyba jest nieuleczalne ;).
Na pewno jest nieuleczalne ;).
Aniu efekt świetny choć do końca Twojego sposobu szycia pojagi nie zrozumiałam 😁
OdpowiedzUsuńMarzenko, myślę, że jak przypatrzysz się zdjęciu z muchą, to wszystko pojmiesz. A jak nie, to chętnie opowiem Ci przez telefon :)
UsuńАна, солнышко играет! Ты шила закрытый шов, бельевой?
OdpowiedzUsuńНе Ирина, это атласная строчка, то есть зигзаг, длина 0,65 мм и ширина 3,5 мм.
UsuńTak, niewątpliwie jesteś osobą poszukującą. I to bardzo dobrze! Podoba mi się Twoje słońce niesamowicie 😁. Dziękuję też za opis twórczy. W razie czego będzie się czym posiłkować, gdyby ktoś chciał uszyć własne pojagi.
OdpowiedzUsuńdziękuję Beata. Miło mi to słyszeć :)
UsuńP.s. pewnych rzeczy lepiej nie leczyć. Miejsce już zajęte i żadna gorsza zołza Cię nie obezwładni 😆
OdpowiedzUsuńhahahahaha, podoba mi się to tłumaczenie :)
UsuńBardzo lubię Twoje słońca. Ten zersaw kolorów daje dużo radości. ��
OdpowiedzUsuńGrażyna, dziękuję. Jak będziesz miała okazję, to zajrzyj na wystawę. Na żywo wygląda lepiej niż na zdjęciach. Jak zawsze :)
Usuńwidzialam na wystawie - bardzo efektowna praca i widac, ze wymaga duzo entuzjazmu podczas realizacji ;)
OdpowiedzUsuńTwoje słońca miałam przyjemność podziwiać i pokazać
OdpowiedzUsuńna swym blogu mojazielonachmura - za każdym razem
dowiaduję się czegoś nowego i fajnego o Tobie, Aniu!