Niedawno uszyłam podobną spódnicę dla synowej. Spodobała się bardzo moim koleżankom, a jedna z poprosiła o uszycie takiej spódnicy dla niej.
Szyłam ją tak samo jak tę pierwszą. Z czarnej tkaniny bawełnianej. Z ćwiartki koła. Na spodzie jest czarna podszewka, a w środku cieniutka bawełniana ocieplina.
Bardzo dużo pikowania! Ono zdecydowało o uroku spódnicy. Grube nici Ariadny Talia nr 30 przysparzały dużo kłopotów, ale efekt jest wart trudu. Na pewno warto wziąć do pikowania grubą igłę - ja szyłam igłą nr 120.
Spódnica jest dość sztywna ale przy długości 44 cm nie stanowi to problemu. Gdyby była dłuższa, trzeba byłoby pomyśleć o innym fasonie.
Często pytacie mnie o to ile czasu szyję swoje quilty. I ja zwykle odpowiadam orientacyjnie, bo mimo, że pracuję dużo, to przecież nie siedzę przy maszynie non stop. Ciężko mi było precyzyjnie określić czas szycia.
Tym razem postanowiłam to sprawdzić dokładnie. W ruch poszły kartka do notowania i stoper.
Wyniki są takie:
- przygotowania (prasowanie, "kanapka", forma, krojenie) - 1,5 godziny
- pikowanie - 8 godzin
- wykończenie (zszycie, wszycie suwaka i paska a także podwinięcie spódnicy skośną pliską) - 3,5 godziny.
Razem szycie tej spódnicy zajęło mi 13 godzin pracy. Bez żadnych przerw. Gdy odchodziłam od maszyny, to wyłączałam stoper.
Prawdę powiedziawszy to jestem zaskoczona, że tak dużo, bo to przecież mała spódnica. Jej powierzchnia pikowania to niecałe pół metra kwadratowego.
Tymi rachunkami zaspokoiłam swoja ciekawość. Powtórzę je jeszcze przy jakimś innym patchworku, szytym inną techniką.
Ciekawa jestem, czy Wy kiedyś liczyłyście czas szycia patchworków?