środa, 11 grudnia 2019

Abstarkcyjnie z kory ugandyjskich drzew czy może "Deszcz w Cisnej"?

Zachwyciła mnie ta kora. Pisałam o niej  tutaj.
Ale napiszę jeszcze raz.
To kora z drzew z Ugandy. Proces jej pozyskiwania jest objęty patronatem UNESCO pod nazwą "Ugandyjska Tkanina z kory".
Materiał składa się z włókien celulozy. Ma niesamowite właściwości. Więcej informacji znajdziecie tutaj https://www.facebook.com/kyambalo
 i tutaj http://www.kyambalo.com. 

Wiele osób pyta mnie, czy można ją kupić. Oczywiście można! Telefonujcie, piszcie maile. Kontakty są podane na stronie www i na Facebooku.

Z kory uszyłam już jeden patchwork, a teraz przyszła kolej na następny. Chciałam w nim pokazać, jakie możliwości daje kora, takie charakterystyczne tylko dla niej.


Obraz ma wymiary 75 x 75 cm. Gdy wrócę z urlopu do domu, to postaram się o jakąś przyzwoitą oprawę obrazka. Może tym razem to będzie drewniana rama?
Gdy zaczynałam szyć ten obraz, to moim zamiarem było uszycie abstrakcji, a gdy go skończyłam, to bardzo mi się kojarzy z "Deszczem w Cisnej". Lubię i Cisną i piosenkę śpiewaną przez Krystynę Prońko. W Cisnej byłam wiele razy. Tylko raz nie padał deszcz, ale to był początek lata.

Jeszcze trochę szczegółów, na których widać korę z bliska.












Tych z Was, których interesuje jak ja to szyję, zapraszam do drugiej części wpisu. Tu pokazuję kroczek po kroczku ja powstawał obraz.

Miałam do dyspozycji takie kawałki kory.





Narysowałam sobie kompozycję na kawałku brązowej bawełny.
I zaczęłam do niej przyszywać różne kawałki kory.
Oczywiście to pikowanie z wolnej ręki.
Zwykle do takiego pikowania używam nici Isacord. Tym razem, wyjątkowo były to nici firmy Ariadna, bo Isacord był za lśniący do matowej kory.
Kawałki najczęściej odrywałam, a nie cięłam, bo w ten sposób można uzyskać bardzo ciekawą strukturę i kolorystykę kory.
I tak kawałeczek po kawałeczku.

 
Na pierwszym obrazku materiał jest trochę pomarszczony, Wynika to z tego, że przyszywałam mokrą korę, bo jest wtedy miękka i łatwiej z niej ułożyć różne kształty. Gdy wyschła, skurczyła się trochę i nieco ściągnęła tkaninę. Nie przejmuję się tym, bo i tak na zakończenie pracy mam zamiar lekko zwilżyć obrazek i naciągnąć go na drewnianą ramkę.

 






Gotowy obrazek przyczepiłam do ściany mojego "domu pracy twórczej".
Słońce trochę świeci na niego przez gałęzie sosen i rysuje dodatkowe, kolorowe plamy.




Następny patchwork już czeka. Też będzie "organiczny", ale zupełnie inny :).

3 komentarze:

  1. Ania, ta kora, to bardzo interesujący materiał na patchwork! No i te kolory jakie ciekawe. Podobają mi się Twoje eksperymentalne prace.No i ten "dom pracy twórczej"... rewelacja! :) Uściski Artystko :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Аня, спасибо за описание! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. och, lubię słuchać Krystyny Prońko -
    a dzięki Twemu wpisowi - będzie mi
    się kojarzyć teraz jakże kolorowo!

    OdpowiedzUsuń