Szyję, oczywiście szyję. Tylko ostatnio mniej patchworków, za to dużo zajmuję się projektem szycia poduszek w kształcie serc, wspomagających rehabilitację pacjentów po mastektomii. To temat na oddzielne opowiadanie, a kto ciekaw, to zapraszam na www.serceodserca.pl.
A ja dzisiaj postanowiłam odrobić zaległości. Wyjechałam na krótki urlop. Za mną kilka godzin wiosennych prac ogrodniczych. W zasięgu wzroku nie ma telewizora, a nawet radia, za to słychać, jak pali się drewno w kominku. A moje pukanie w klawisze to prawie hałas. Codzienne troski też zostały za ścianą lasu. Jest tak, jak lubię.
Tę malutką mandalę "na próbę" uszyłam w listopadzie ubiegłego roku.
Szyłam ją techniką bobin work. Polega ona na tym, że w bębenku maszyny do szycia jest bardzo gruba nitka - u mnie to był kordonek. Patchworkową "kanapkę" trzeba obrócić spodem do góry i pikować od lewej strony, tak, żeby kordonek znajdował się potem na górze.
Po takim wstępnym wypikowaniu docelowa prawa strona wyglądała tak:
Teraz jeszcze wypełniłam drobniutkim pikowaniem niektóre płaszczyzny. Zależało mi na podkreśleniu koloru.
Tak wygląda ta "próbna mandala" z poprzednią, bolesławiecką :)
Oczywiście jest trochę krzywo, czasem naciągi nici są nie za bardzo, ale to jest próba. Próbę uważam za udaną :).
to i tak nie ma znaczenia
OdpowiedzUsuńale i ja próbę uważam na 6!