poniedziałek, 15 lutego 2016

Mgławica Trójlistna Koniczyna, czyli znowu uszyłam kosmos / Trifid Nebula - I sewed space again

Szycie kosmosu zaczęłam w 2009 r. Uszyłam wtedy kilka wariantów "Słońca" i "Lunę". Potem byłam jakoś tak bliżej "Ziemi" i "Wody", a czasem nawet oglądałam "Słońce z morskiej głębiny".
Rok temu znowu pociągnął mnie kosmos. Na początku były "Szalejące planety", potem "Planety nieco spokojniejsze". W maju uszyłam "Grawitację".
I started to sew cosmos in 2009. I made a couple of versions of "The Sun" and "Luna". Then I was closer to "The Earth" and "Water", I also watched "The Sun from the sea depths".
Cosmos started to call me again about a year ago. First there were "Crazy planets", then "the calmer planets". I also made "Gravity" in May. 

Od kilku miesięcy tworzę na Pintereście album "Planety". Zebrałam tam sporo różnych fotografii, ale Mgławica Trójlistna Koniczyna spodobała mi się najbardziej.  Tak o niej pisze Wikipedia.
Raz w roku staram się uszyć ciekawą i sporą pracę w prezencie  moim bliskim. Mgławica jest  właśnie tegorocznym prezentem.
I've been collecting photos of space in the album "Planets" on Pinterest for a while. There are many interesting photos but I like Trifid Nebula most. This is what Wikipedia says about it. I am trying to sew one big quilt once a year and give it to my beloved ones. Nebula is my gift this year. 








Jest duża. 210 x 150 cm.
Od dawna myślałam o tym, jak do szycia kosmosu wykorzystać technikę confetti, którą obok stitch and slash, lubię ponad wszystkie inne.
It's big. 210 x 150 cm. 
I wanted to use the confetti technique which is, apart from the stitch and slash, my favorite one. 

Bazę stanowi czarny aksamit. Na nim leżą  kawałeczki różnokolorowych tkanin i setki białych kółeczek o średnicy od 7 do 17 mm. Wycięłam je przy pomocy plotera tnącego ScanNcut firmy Brother. Bez niego nie uszyłabym tej pracy, bo nie znam innego sposobu na równiutkie, hurtowe wycinanie malusieńkich kółeczek z tkaniny.
The base is made of black velvet. There are hundreds pieces of fabrics and white fabric circles spread all over it. The circles are from 7 to 17 mm in diameter. I cut them using the ScanNcut plotter produced by Brother

Tak usypany patchwork przykryłam tiulem w różnych kolorach: białym, amarantowym i czarnym. A potem spięłam szpilkami. Oczywiście pracę wykonywałam partiami. Do spięcia jednej partii potrzebowałam mniej więcej 25 dekagramów szpilek.
When I placed the pieces as I wanted them to be arranged I started to put layers of tulle on the top of them: white, amaranth, black. I was pinning the tulle with pins part by part, I used around 25 dkg of pins for each part.


Przyszedł czas na pikowanie. Patchwork wielkością przypominał lotniskowiec. Był duży i ciężki. Po uszyciu waży 4 kg. Przepychanie takiego kolosa przez otwór zwykłej domowej maszyny i manewrowanie nim na wszystkie strony, to było nie lada wyzwanie.
When I started to quilt I realized that the patchwork is very heavy and hard to put on the working space of a regular sewing machine. 

Nie wiem, czy dobrnęłabym do końca, gdyby nie pomoc męża.
Kiedyś razem oglądaliśmy w Pintereście pracownię Caryl Bryer Fallert i fajny system podwieszania patchworku - tu jest zdjęcie nr 1, a tu nr 2.
Kupiliśmy klamry służące do spinania tkanin w szwalniach i podwiesiliśmy je na rurze rozpiętej na dwóch stojakach. Najprościej byłoby przymocować je do sufitu, ale mamy w domu sufit podwieszany, który bardzo utrudnia taką operację.
Ten prosty techniczny zabieg uszczęśliwił mnie bardzo. Nie mogę tylko zrozumieć jednego - dlaczego ja tak późno wpadłam na ten pomysł, skoro Marzena Krzewicka mówiła mi o nim już dawno. Spróbujcie. To wielkie ułatwienie.
I wouldn't have finished this quilt if not the help of my husband. 
We used to look at  Caryl Bryer Fallert' s working room on Pinterest. She managed to create a way of  slinging quilt, you can find a photo here and here
We bought bucles which are used in the sewing rooms and we placed them on a piece of pipe which was put on previously prepared supporting system. 
This made the quilting so much easier! I have no idea why I have waited so long to try it. My friend Marzena Krzewicka told me about it a long long time ago! You should try it yourself!



Teraz już nic nie stało na przeszkodzie, żeby pikować, pikować, pikować.....  niemalże dniami i nocami. Zwykle dotrzymuję terminów, spóźnianie się nie jest w moim stylu. Tym razem przeliczyłam się bardzo. Spóźniłam się z prezentem ponad dwa tygodnie! Na szczęście spodobał się bardzo. A jako komentarz usłyszałam: "wiesz, będzie z nim jeden problem, on wcale nie wygląda jak patchwork. Wygląda jak namalowany obraz."
All that was left now was... quilting. And quilting, quilting, days and nights of quilting :). I am the kind of person who always wants to do everything right on time, but this time I was very mistaken when I calculated the time needed to make this quilt. My gift was over twoo weeks late! Fortunately the new owner likes it a lot. As a comment I heard: It doesn't look like patchwork! It looks like a painting.  









 


Na koniec jeszcze ciekawostki.
Pikowałam z wolnej ręki wzorem przypominającym kamienie. Wierzcie mi, że starałam się jak najdokładniej, ale pikowanie czarnymi nićmi po czarnym aksamicie przykrytym czarnym tiulem zakrawa na czarną magię, bo podobne efekty uzyskałabym chyba mając czarną opaskę na oczach - robiłam to po prostu po omacku.
Do pikowania zużyłam 4 kilometry czarnych nici Isacord. Ile było białych, niebieskich, fioletowych, granatowych i szarych nie mam pojęcia - też sporo, ale mniej niż po 1000 metrów, bo nie wykorzystałam całych szpulek.
Here are some interesting facts about this work:
I was quilting freehand, the pattern looks like little stones. I was trying to be as exact as possible, but it was extremely hard, because I used the black thread and quilted on black velvet - I could have had my eyes closed and it would make no difference ;)
I used over 4 km of black Isacord thread. I have also used white, blue, purple, dark blue and gray, but how much? I am not sure. Certainly not more than 1000m each as I haven't finished the spools.

Podobają mi się te eksperymenty. Najchętniej już dziś wzięłabym się za następny kawałek kosmosu. Już mi się marzy...
I like my experiments. What I would like to do now is to sit and start sewing another piece of Space...

czwartek, 11 lutego 2016

Urodzinowa Iwonka pod palmą

Ten post trochę czekał na publikację.
Uszyłam go na bardzo konkretne zamówienie mojej przyjaciółki. Poprosiła mnie, żebym uszyła prezent na okrągłe urodziny jej bratanicy.

Wytyczne były takie: Iwonka spędza urlopy w ciepłych krajach i zawsze stara się sfotografować pod palmą. W tym roku obie panie spędziły wakacje w Hiszpanii, ale nie udało się znaleźć odpowiedniej palmy do zrobienia zdjęcia. Dostałam kilka zdjęć Iwonki i jedno zdjęcie palmy. Musiałam kombinować.
Dodatkowo trudnością było to, że ja nie znam Iwonki i nigdy nie byłam w Hiszpanii.



Obrazek jest niewielki, 30 x 45 cm, a Iwonka na nim jeszcze mniejsza. Ma mniej więcej 12 cm. Ci, którzy znają bohaterkę patchworku, mówią, że jak żywa.



Tak wyglądał mój materiał "wyjściowy". Fotomontaż.


Ten patchwork uszyłam metodą mieszaną, trochę confetti, trochę aplikacji z ostrymi brzegami z użyciem flizeliny dwustronnie przylepnej. Oczywiście pikowanie z wolnej ręki.
To była fajna zabawa, a najważniejsze, że Iwonce bardzo się podoba.

środa, 10 lutego 2016

Wystawa patchworków w Szczecinie

Już trzeci raz quilterki z całej Polski miały okazję pokazać swoje prace na wystawie patchworków. Tym razem spotkałyśmy się w Szczecinie. Ja pokazałam swoje "szalejące planety"


Teraz prawie wszystkie polskie quilterki są zrzeszone na Facebooku, w grupie Patchwork po Polsku i może niektóre z Was nie wiedzą nawet, że w czasach "przedfejsbukowych" były dwie podobne wystawy.
Wcześniej, w 2012 r. ogólnopolską wystawę patchworków zorganizowała firma BMD, polski przedstawiciel Berniny. Więcej przeczytacie tutaj
Rok później kilkadziesiąt dziewczyn z całej Polski miało wystawę swoich patchworków podczas Textile Art w Berlinie. Gościłyśmy tam na zaproszenie niemieckiej gildii patchworkowej. Miałyśmy okazję silną grupą pokazać swoje patchworki na arenie międzynarodowej. Tu znajdziecie relację z tej wystawy.

Patchworkowo było już w drodze do Szczecina. Na wystawę wiozłam ze sobą naszą ślubną narzutę, prezent od 40 koleżanek. Akurat pasowała do wymiarów przedziału. Tak było w sobotę.


W niedzielne przedpołudnie wybrałyśmy się na spacer po Szczecinie. Spodobała nam się bardzo Filharmonia Szczecińska. Weszłyśmy tylko na kawę, a zakotwiczyłyśmy tam na dłużej.


 Dojechała silna grupa lubuska i zrobiła się nam niepostrzeżenie patchworkowa radość do kwadratu.







O godzinie 14 otwarcie wystawy patchworkowej.



A to trzy bohaterki, autorki i realizatorki tej wystawy. Od lewej Agnieszka Kaczmarska, Jola Sobolewska i Karolina Bąkowska.
Dziewczyny we trzy zrobiły tę wystawę. Zorganizowały wszystko od początku do końca.
Miejsce znalazła Hania Nikodemska - Haniu dzięki za celny strzał. A reszta to już dzieło Agnieszki, Joli i Karoliny. Dziewczyny, wielkie, wielkie dzięki!!!!!

Potem były wykłady, pokazy, spotkania i pogaduchy, a ja niewiele wiem, bo zostałam porwana przez moich szczecińskich przyjaciół.
Doniesiono mi, że nasz "ślubny" występował na scenie...

i że było super.

Wrażeń miałam mnóstwo, a wieczorem doszłam do wniosku, że ja muszę tę wystawę zobaczyć jeszcze raz.

W towarzystwie Basi, Marzenki, Hali i Ani pojechałyśmy na wystawę w poniedziałek. Kroczek po kroczku, patchworczek po patchworczku obejrzałyśmy sobie wszystko.


Jakie wrażenia?
Niezwykła różnorodność, bogactwo technik, znakomite wykonanie. Kto nie był, a może pojechać, niech jedzie koniecznie. Koniecznie.
Mnie najbardziej ze wszystkich podobała się makatka Kasi Małyszko. Rewelacyjna :). Ja uwielbiam styl Kasi.




Jeszcze pamiątkowa "ustawka" ...


i czas wracać.

Wszystkich zapraszam na stronę wystawy http://patch-work.pl/. Niebawem pojawi się na niej fotograficzna relacja z wystawy.
Już teraz na Facebooku można oglądać mnóstwo zdjęć z wystawy zrobionych przez Jo Ho.

Robiłam mało zdjęć i pozwoliłam sobie wykorzystać do tej relacji zdjęcia koleżanek: Karoliny Bąkowskiej, Lenki Galińskiej, Ewy Pawłowskiej i Jo Ho. Dziewczyny, mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe :)

Dziewczyny-organizatorki, dziewczyny-wspólniczki wyprawy, bardzo Wam dziękuję. Za ogrom pracy, za możliwość spotkania się, za mnóstwo wrażeń, za Wasze zakręcenie i .... za pomoc w dźwiganiu ślubnej narzuty ;).

Do zobaczenia na następnej wystawie.





wtorek, 2 lutego 2016

Poduszki na Walentynki

Jakoś nie mogę przekonać się do tego święta. Staram się, staram... Może teraz będzie mi łatwiej, bo pierwszy raz w życiu przygotowałam Walentynki.
Nie znam młodych dziewczyn, które dostaną te poduszki, nie wiem co im się podoba, co lubią... Postanowiłam uszyć takie poduszki, które będą pasować do różnych kolorów. Z każdej strony są inne.
Zaczęło się od wybrania pięćdziesięciu kolorowych tkanin. Większość z nich pochodzi z dwóch sklepów: Ładne Tkaniny i Kiltowo.


A potem zabrałam się do szycia i pikowania.
Tak prezentują się przed zszyciem.


A tu już"wykończone" obok siebie.


 i jeszcze pod kolor...







Teraz już mogą ruszyć w świat.

I tak, solidna pracą, uczciłam 3 rocznicę założenia mojej Szkoły Patchworku. Zajrzyjcie na jej nową stronę www. Dziś była jej premiera.